niedziela, 28 lutego 2021

Mój Wielki Rok - luty 2021

 

26-28 luty

Ostatni weekend lutego upłynął mi na ciągłym obcowaniu z ptakami, a w sobotę ten kontakt był nawet bardzo bliski 😊. MTO kończyło zbieranie danych do zimowego atlasu rozmieszczenia ptaków w regionie i to był ostatni moment na "poprawienie" wyników na niektórych kwadratach badawczych 😉. Ruszyłem więc na północ (piątek - 1 kwadrat) i zachód (niedziela - 3 kwadraty) byłego województwa częstochowskiego. I to poprawianie mi się nawet udało co pokazuje poniższa mapka. 


Pobyt w terenie zawsze też daje możliwość nowych "zdobyczy" do listy w Wielkim Roku 😉. Dorzuciłem więc: 

  • pliszkę siwą - samiec - na moście na Kocince w Kuźnicy
  • pełzacza leśnego - śpiewający samiec - w lesie między Orczuchami a Trzebcą
  • dzięciołka - para - w zadrzewieniach nad Wartą w Płaczkach
  • czajkę - stado ok. 40 - na polach koło Starokrzepic
  • lerkę - pojedyncze śpiewające samce w okolicy Kostrzyny i Kucobów

Pełzacz leśny Certhia familiaris - 26.02.21 - las między Orczuchami a Trzebcą
Dzięciołek Dryobates minor - 26.02.21 - zadrzewienia nad Wartą w Płaczkach
Czajka Vanellus vanellus - 28.02.21 - pola pod Starokrzepicami

Fajnie się to wszystko ułożyło pogodowo. W sobotę wiosenne słońce trochę przystopowało, zrobiło się pochmurno i chłodno. Tomek Grochowski namówił mnie do obrączkowania ptaków na terenie Ogrodu Botanicznego w Zabrzu w ramach "Akcji Karmnik" (w zastępstwie naszego Prezesa - którego wywiało nad Bałtytk w poszukiwaniu gatunków do listy rocznej 😉). Nie trzeba było więc marznąć w terenie. Ptaki były dostarczane mi do rąk (nie no, też chodziłem do siatek) 😉. Działając wspólnie i w porozumieniu z Tomkiem Grochowskim, Karoliną Skorb, Guciem Schnaiderem, Michałem Skórą i Iloną zaobrączkowaliśmy łącznie 60 ptaków z 7 gatunków. Wynik byłby troche lepszy ale niestety nie miałem obrączek na sierpówki, które w liczbie 2 niespodziewanie złapały się poraz pierwszy w całej kilkuletniej historii tutejszych zimowych łapań ptaków, pomimo ich stałej obecności i korzystania z karmników. Szczególnie Tomek był bardzo niezadowolony z takiego obrotu sprawy.  W tej sześćdziesiątce dominowały bogatki, trochę mniej było czyży, a ponadto złapało się: 6 grubodziobów, 1 dzięcioł duży, 1 zięba, 2 modraszki i ..., co mnie najbardziej ucieszyło, 2 jery - nowy gatunek na liście w Moim Wielkim Roku 😀. Żeby podsumowanie było pełne muszę dodać jeszcze informację o odłowionych retrapach. Było ich łącznie 12 a wśród nich modraszka i 2 bogatki z grudnia 2018 roku.

Zwijamy sieci. Czy będzie kontynuacja ? Się zobaczy 😊.

Jer Fringilla montifringilla - samiec w wieku 2

25 luty

W najbliższy weekend przypada "Noc sów", ja postanowiłem jednak nie czekać. Dzisiaj pogoda zapowiadała się "książkowo": ciepło (jak na luty wyjątkowo ciepło), księżycowo i bezwietrznie. Generalnie sowy kojarzą się tylko z "ciemną nocą" 👻. Nie do końca jest to prawda. Dlatego też moją "Noc sów" zamieniłem na "Dzień sówek", bo to właśnie najmniejsze nasze sowy będę dzisiaj starał się zobaczyć. Po skończonej pracy (w ptasiarskim świecie krąży plotka, że jestem mundurowym emerytem - chciałbym 😂) podjechałem do Chudowa pod dom Gucia Schnaidera. Od wielu, wielu lat u Gustawa gniazduje para pójdziek. W ostatnim roku jednak coś się zadziało złego, bo z pary pozostał jeden ptak, który zaczął znikać i pojawiał się "na starych śmieciach" nieregularnie. Wszystko skończyło się jednak pomyślnie dla trwałości stanowiska. Od jakiegoś czasu znów są dwa ptaki czyli te wypady na "podryw" się udały 😉. Znowu w okienku stropodachu domu Gustawa można bez trudu zobaczyć wygrzewającą się w słońcu pójdźkę. Miałem tą okazję dzisiaj i ja. Może się wydawać, żę słońce rozleniwia i usypia, ale sówka jest czujna. Jak tylko "wyczuje", że jest obiektem zainteresowania natychmiast robi "w tył zwrot" i znika w ciemnościach stropodachu.

Pójdźka Athena noctua w domu Gustawa
Pójdźka Athena noctua - słońce rozleniwia ale widzę, że się na mnie gapisz 😉
Pójdźka Athena noctua - lubię się wygrzewać na słońcu. Ty nie ? 😉

Czas na las. Umówiłem się z Krzysiem Belikiem na kontrolę rewirów sóweczki i włochatki koło Tworoga. Krzysiek jest "człowiekiem lasu" i trudno o lepszego znawcę tego co fruwa i nie tylko po Lublinieckich Lasach. Uwielbiam te wspólne wyprawy z Nim i bardzo żałuje, że niestety są one sporadyczne. Krzysztof zawsze potrafi zaskoczyć mnie jakąś nowinką. Dzisiaj pokazał mi nagranie ze swojej fotopułapki a na nim w całej okazałości... wilk sfilmowany w okolicach Zielonej. Sóweczkę w jej rewirze wykrywamy bardzo szybko. Wiedziałem, że sóweczki bywają mało płochliwe. To co jednak dzisiaj przeżyłem było niesamowite. Stanąłem "twarzą w twarz" z tym "leśnym rozbójnikiem" i mogłem spojrzeć prosto w te jej "zabójcze, żółte oczka" 😀. Pozostawiamy niewzruszoną sóweczkę na ogrodzeniu leśnej uprawy i przemieszczamy się na stanowisko włochatki. Ta z kolei jest ptakiem "ciemnej nocy" więc z zaskoczeniem słuchamy jej charakterystycznego "pu-pu-pu-pu-pu", kiedy jest jeszcze w miarę widno (17:30). Więcej się już jednak głosem godowym nie odezwała. Usłyszeć można było za to dwukrotnie, w dłuższych odstępach czasu, jej ostry, krótki głos ostrzegawczy (kontaktowy ?). Rewir wydaje się więc być zajętym, ale chyba to jeszcze nie jest czas na włochatki. Wróciłem do domu o przyzwoitej porze czyli przed 22 😉. Miałem jeszcze w planie skontrolować w nocy stanowisko płomykówki ale "poległem". Jak to mówią "starość nie radość, młodość nie wieczność" 😊. Płomykówka poczeka a mój "Dzień sówek" i tak był bardzo udany.

Bliskie spotkanie "twarzą w twarz" - może 3 metry 😉
Sóweczka Glaucidium passerinum - tył głowy. Druga "twarz" ?

Sóweczka Glaucidium passerinum z profilu

Sóweczka Glaucidium passerinum - en face
Się ściemniło - dobry czas na włochatkę Aegolius funereus. Dzisiaj jednak coś słabo


20 luty

Ahoj przygodo ! Tak oto w Moim Wielkim Roku trafiłem z Kasią i Tobiaszem na spokojne dzisiaj wody Bałtyku. Wszystko zaczęło się jednak znacznie wcześniej, bo na początku lutego od MEGA obserwacji 4 głuptaków jakie mieli na Zatoce Pomorskiej chłopaki prowadzący monitoring morskich gatunków z pokładu "Turkana". Napisałem wówczas do Samuela smsa: "Ja też tak chcę". Nie wiem czy to ja byłem inspiracją 😉, ale bardzo szybko, jeszcze tego samego dnia, Samuel obwieścił, że organizuje właśnie w ten weekend rejs z Kołobrzegu. Odpowiedź na pytanie: "Piszesz się ?" mogła być tylko jedna. No i tak oto jesteśmy właśnie bladym świtem w porcie rybackim w Kołobrzegu po całonocnej, bardzo męczącej podróży przez mgły i śliskie drogi Kaszub. Odnajdujemy "Nurka 2" którym wypłyniemy w morze. Pakujemy się na pokład. Kuter zaczyna, powoli budzić się do życia. Spod pokładu wyłaniają się pojedynczo biesiadnicy z wczorajszego wieczoru integracyjnego, niewyspani ale w dobrej kondycji 😉. W sumie będzie nas 21 osób. 

"Nurek 2" - 17 m długości; 5,4 m szerokości; głębokość zanurzenia 2,4 m
Rejs zaczął się od wspólnego śniadania fot. Michał Landowski 

Zasiadamy do śniadania. Szyper odpala silniki i ruszamy. Hasło rejsu: "ZOBACZYĆ GŁUPTAKA". Trafiliśmy z pogodą wyśmienicie,  praktycznie bezchmurne niebo, wiaterek słabiutki jak na morskie warunki, jest ciepło, falowanie znikome. Tylko opuściliśmy portowy kanał od razu zaczynają się morskie ptaki. Stada lodówek, uhli i markaczek co chwila podrywają się do lotu. Co jakiś czas niebo przecinają pojedyncze nury czarnoszyje i rdzawoszyje oraz kormorany. Po kilkunastu minutach mam nowy gatunek na liście Wielkiego Roku - perkoza rogatego. Płyniemy początkowo cały czas na północ, ku Szwecji 😋. Samuel twierdzi, że niebawem powinniśmy zacząć napotykać alkowate. Ma rację. Nie są to jakieś duże grupy, a raczej pojedyncze osobniki. Obserwowanie ich nie jest łatwe, podrywają się do lotu ze znacznej odległości i są szybkie, wyglądem z daleka podobne trochę do lodówek. Udaje się nam oznaczyć nurzyki oraz alki. Były też 2 nurniki. Niestety ja tych nie widziałem. Morze to ich żywioł. Będzie pretekst do kolejnego rejsu 😉. W zupełnie odmiennej formie, przynajmniej tak się wydawało, były napotykane, lecące tuż nad morską wodą, skowronki i świergotki. Do lądu mają jeszcze ze 20 km. Chyba dadzą radę. Oczywiście cały czas staramy się "wlec" za kutrem "mewi ogon" co chwilę rzucając chleb. Grupujące się za kutrem mewy może ściągną uwagę głuptaka czy jakiegoś wydrzyka 😉. Po dwóch godzinach opuszczamy nasze wody terytorialne i wpływamy na obszar polskich wód strefy ekonomicznej kierując się na zachód. Skład gatunkowy praktycznie się nie zmienia.  Co jakiś czas obserwujemy śmigające pojedynczo alkowate. Głuptak na razie się nie pojawił. Póki co wszyscy jednak jesteśmy dobrej myśli. Morale wzmacnia dodatkowo wyśmienity tatar z łososia 😋. 

No to zaczynamy fot. Tomasz Kobylas

Pojawiają się pierwsze okazy "do ustrzelenia" fot. Tomasz Kobylas
Perkoz rogaty Podiceps auritus w szacie zimowej na dobry początek

Nurzyk Uria aalge w szacie zimowej
A tutaj nurzyk Uria aalge w godówce

Alki Alca torda
Nurzyk Uria aalge w szacie zimowej
Kolejny nurzyk Uria aalge w szacie zimowej

Tym razem alka Alca torda
Mewa srebrzysta Larus argentatus f. omissus (oznaczenie Jacek Betleja - dzięki 😊)
Nic dodać nic ująć. Tobiasz nazywa "Dzika" Gandalfem 😉 fot. Sławek Dąbrowski
Samuel próbuje nawiązać kontakt z ekipą na "Turkanie". Nie wiem czy wiecie, że Samuel to mój ziomal 😊
Kasia intensywnie pracuje nad swoją "life-listą"
Uhle Melanitta fusca
Markaczki Melanitta nigra
Tatar z łososia był wyborny fot. Tomasz Kobylas


Pogoda cały czas utrzymuje się świetna, kutrem nie buja więc i samopoczucie wszystkich jest doskonałe. Minęło południe. Zaczyna się szósta godzina naszej morskiej przygody. Przez otwarty bulaj przedostają się na pokład zapachy pieczonych 
na obiad schaboszczaków. Ze Sławkiem Dąbrowskim usadowiliśmy się na rufie i zawzięcie fotografujemy mewy, a przynajmniej się staramy. W pewnym momencie z dzioba kutra dochodzą krzyki, idę zobaczyć co się dzieje, robię trzy kroki a tu Sławek krzyczy ile ma sił "GŁUPTAK, GŁUPTAK, GŁUPTAK !!!" Rzeczywiście dorosły głuptak pojawił się za rufą kutra goniony przez mewy. Jest blisko. Obserwujemy go kilkadziesiąt sekund, po czym znika z naszego pola widzenia, lądując gdzieś na wodzie. Gdzie ? Wie Samek, tak mniej więcej 😉. Krótka rozmowa Samuela z kapitanem i kuter zawraca w kierunku tego miejsca. Niestety głuptaka już nie odnajdujemy. Na pokładzie euforia a już zaczynało być dość sennie 😁. Schabowe od razu smakują lepiej. Teraz przydałaby się jeszcze skua. Wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia 😉. 

Dorosła mewa srebrzysta Larus argentatus
Dorosła mewa siodłata Larus marinus
To na niego wszyscy czekaliśmy 😄. Dorosły głuptak Morus bassanus
Dorosły głuptak Morus bassanus
Dorosły głuptak Morus bassanus atakowany przez młode mewy srebrzyste
Dorosły głuptak Morus bassanus atakowany przez młode mewy srebrzyste

Zaczynamy powrót. Słońce powoli zniża się do linii horyzontu, robi się odczuwalnie chłodniej. Wychodzi też i zmęczenie, zarwana noc i 11 godzin (!) na morzu. Port coraz bliżej. Powoli rejs dobiega końca czas więc na małe resume. Przepłynęliśmy w sumie 155 km. Widzieliśmy łącznie m.in. : nurzyk - 14, alka - 8, nur rdzawoszyi - 6, nur czarnoszyi - 2, perkoz rogaty - 6, no i prawie lodowiec -1 (ostatecznie pozostał jako nur sp. 😉).  Fantastyczna przygoda za nami. Samuel dziękuję ! To był mój pierwszy rejs po Bałtyku, ale zapewne nie ostatni - choć teraz pewnie trudno się będzie dopchać, tylu będzie chętnych 😁. Głuptak był kolejnym już w tym roku nowym gatunkiem na mojej liście krajowej, a lista Mojego Wielkiego Roku powiększyła się o 4 "cenne oczka" 😀 .

Obowiązkowy nadbałtycki "landszaft morski"  - zachód słońca - ale nie z plaży 😉
Trasa naszego rejsu - w 11 godzin "Nurek 2" a My z nim, a w zasadzie na nim 😉, przepłynęliśmy 84 mile morskie czyli 155 km ze średnią prędkością 7,6 węzłów 

17 luty

Dzisiaj wraz z Kasią odwiedziliśmy Puszczę Niepołomicką - ostoję puszczyka uralskiego. Wojowniczego mieszkańca niepołomickich lasów znaleźliśmy bardzo szybko, przy głównej drodze leśnej. To już gatunek nr 136 w Moim Wielkim Roku 😊

Zima w Puszczy Niepołomickiej
W ostępach Puszczy Niepołomickiej

Puszczyk uralski Strix uralensis w Puszczy Niepołomickiej koło Chobotu
Puszczyk uralski Strix uralensis w Puszczy Niepołomickiej koło Chobotu
Puszczyk uralski Strix uralensis w Puszczy Niepołomickiej koło Chobotu
Puszczyk uralski Strix uralensis w Puszczy Niepołomickiej koło Chobotu
Puszczyk uralski Strix uralensis w Puszczy Niepołomickiej koło Chobotu
Puszczyk uralski Strix uralensis w Puszczy Niepołomickiej koło Chobotu
Puszczyk uralski Strix uralensis w Puszczy Niepołomickiej koło Chobotu


16 luty

Ekipa budowlańców pomimo zimowej aury dzielnie wznosząca ściany nowej budowli przy lotnisku modelarskim w Kokotowie pod Krakowem zapewne z nieskrywanym zdziwieniem, a początkowo może nawet i niepokojem, obserwowała wzmożony od dwóch dni ruch aut przy ich placu budowy. Zaparkowane pojazdy, najczęściej w pośpiechu, opuszczały osoby obładowane jakimiś statywami, obwieszone aparatami, lornetkami kierując się na zalodzone i zaśnieżone, pokryte chwastami nieużytki przy pobliskiej żwirowni. Zapewne w głowie u niejednego "Boba Budowniczego" pojawiało się pytanie "Czego oni tam idą szukać i to jeszcze w taką pogodę ?" 

Dla ptasiarzy nie ma złej pogody i nie ma brzydkich miejsc, szczególnie jeżeli można tam zobaczyć... trznadelka czy poświerkę 😉. Na pokopalnianych nieużytkach liczne chwasty (pokarm), dostęp do żwirowych drobin (gastrolit) oraz wielość kolein, bruzd czy skarp (ukrycie przed drapieżnikiem) stały się zimowym siedliskiem wybranym przez zróżnicowaną gatunkowo i liczną grupę drobnych ptaków. Potrzosyczeczotki, makolągwy, mazurki, trznadle a nawet skowronki i świergotki łąkowe. Jak tu w takim "ptasim miszmaszu" znaleźć te dwa rodzynki ?  W tak ukształtowanym terenie grupie ptasiarzy dysponujących kilkoma lunetami nawet jeżeli ktoś wypatrzy szukany gatunek pojawia się problem z precyzyjnym wskazaniem innym, gdzie go szukać. Ruchliwość ptaszków dodatkowo często płoszonych przez polujące na nie błotniaki zbożowe i pustułkę dodatkowo utrudniało zadanie. Z tymi wszystkimi utrudnieniami przyszło się zmierzyć mnie i grupie kilku obserwatorów z Małopolski z którymi miałem przyjemność spędzić w terenie na mrozie te kilka godzin. Poświerkę udało się w miarę sprawnie znaleźć i nawet udokumentować na zdjęciach. Ptak potrafił "usiedzieć w jednym miejscu" przez "dłuższy" czas. Z trznadelkiem było znacznie trudniej. Pierwszy wypatrzył go Wiesiek Król. Kilka sekund i trznadelek znów zniknął między koleinami. Na długo. Miałem szczęście. Widziałem go ułamek sekundy. Pozostał niedosyt. Szukamy dalej. Dołączają do nas Paweł Malczyk i Wojtek Janecki z Gabrysią. To był kluczowy moment. Na jednej z pryzm ziemi przy miejscu, gdzie w sobotę utworzono "polowy karmnik" Paweł zauważa trznadelka. Pokazuje mi go w lunecie. JEST! Inni też wykorzystują szansę bo trznadelek trochę "zabałamucił czasu" w tym miejscu.  Paweł dziękuję !!! Jestem podwójnie szczęśliwy bo trznadelka nie widziałem jeszcze w kraju. W ramach podziękowania Paweł organizuje zbiórkę na słonecznik dla ptaszków. Po chwili worek słonecznika trafia na "polowy stół". Niestety, pomimo podjętych prób, więcej trznadelka już dzisiaj nie widziałem. Tak więc muszę obyć się bez zdjęcia ze spotkania. Jakoś to przeżyję 😋

Poświerka Calcarius lapponicus (z prawej) i trznadel Emberiza citrinella
Poświerka Calcarius lapponicus
Poświerka Calcarius lapponicus
Poświerka Calcarius lapponicus
Samiec błotniaka zbożowego Circus cyaneus
Samica (jedna z dwóch) błotniaka zbożowego Circus cyaneus polująca na wróblaki
Skowronki Alauda arvensis - do wiosny jednak jeszcze daleko
Samiec czeczotki Carduelis flammea
Czeczotki Carduelis flammea
Potrzosy Emberiza schoeniclus
I coś dla ptaszków na te trudne dni

15 luty

Od rana rozpocząłem "wartę" przy stawie w Parku Potulickich. Jeżeli dzisiaj mi się nie powiedzie z "delawarką" to chyba poproszę tutejszy urząd o zatrudnienie mnie na etacie stróża w parku 😉. Przynajmniej miałby kto "gonić" tych co wykładają pączki czy spleśniały chleb do karmników albo puszczają luźno czworonogi i akurat muszą to robić przy kaczkach 😡. A dzisiaj z rana przy karmnikach ... trzy mandarynki. Na oparzelisku ptasi skład praktycznie ten sam co wczoraj i w sobotę, jedynie nie ma płaskonosa i jest zauważalnie mniej krzyżówek. Pierwsza godzina - "delawarki" brak. Dołączają Janek Rapczyński i Marcin Sidelnik. Chłopaki mają cel - złapać i zaobrączkować (wreszcie) "sławną" mewę. Próby trwają już od dwóch tygodni. "Delawarka" jednak nie jest zbyt chętna do współpracy. Janek postanawia wyruszyć w poszukiwaniu mew między pobliska zabudowę. My z Marcinem trwamy przy oparzelisku. W końcu wybiła godzina 8:41. Mewa delawarska przybyła samotnie i po wylądowaniu na brzegu pokrywy lodowej zaczęła "łapczywie" pić wodę. Ależ ją musiało suszyć 😉. Cały jej pobyt trwał ... 2 minuty. Odfrunęła w kierunku pobliskich bloków. Janek wypatrzył ja siedzącą na dachu bloku przy ul. Kopernika 10. Dla mnie temat mewy delawarskiej wreszcie został zakończony, a chłopaki poszli zakupić parówki 😊. Powodzenia !

Kolorowy poranek w Parku Potulickich w Pruszkowie 😊
Mewa delawarska Larus delawarensis - najbardziej znana "Amerykanka" w Pruszkowie 😉
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus delawarensis - ptak dorosły
Mewa delawarska Larus dewalarensis na dachu bloku przy ul. Kopernika 10


14 luty

Warunki na drogach Podlasia ekstremalne. Wiejący nocą wiatr nawiał z pól w niektórych miejscach sporo śniegu a większość dróg "podrzędnych" pokrywa warstwa lodu. W okolicach Augustynki, a więc tam, gdzie wykryto krzyżodzioba modrzewiowego zamierzałem być o świcie. Zawsze zakładam poprawkę na wyliczony czas przejazdu przez Google Maps bo jeszcze mi się nie zdarzyło aby zmieścić się "w normie" 😉. Może dlatego nie mam punktów karnych 😋. Nie uwzględniłem jednak opisanych wyżej zimowych warunków i moja poprawka była zbyt optymistyczna. W końcu z ponad godzinnym poślizgiem dotarłem w rejon pinezki przesłanej mi przez "Dzika". Na drodze stoi kilka samochodów, mijam prawie biegnącego kolegę poznanego na "tłiczu" płochacza syberyjskiego: "Cześć, jest ?" - zagaduję, "Cześć, tak, przed chwilą go znaleźli" - odpowiada kolega i znika w lesie. Czym prędzej parkuje auto, zabieram swoje graty. Nie ma czasu na wskoczenie w moje nowiutkie zimowe ciepłe botki. Znowu będę marzł. Przedzieram się przez leśną gęstwinę wykorzystując ślady pozostawione przez poprzedników w głębokim śniegu. Odkrywam, że z kondycją może nie jest wyśmienicie, ale też nie jest bardzo źle. To chyba jakiś plus mojego odchudzania się 😀. Docieram w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była grupa krzyżodziobów świerkowych z tym jednym rodzynkiem. "Poleciały, ale kręcą się tu tak na odcinku 100 metrów" - mówi napotkany ptasiarz pokazując fotkę krzyżodzioba modrzewiowego. "Przez godzinę miałem go tu kilka razy" - kontynuuje. Pozostaje nasłuchiwać. Rzeczywiście po kilku minutach pojawia się stadko około 10 krzyżodziobów świerkowych a wśród nich jest ten dla którego pokonałem dzisiaj te prawie 300 km. Krzyżodzioby trzymają się gęstych koron modrzewi, gdzie objadają szyszki. Staram się coś pstryknąć ale jest ciemno. W końcu zrobiłem marne fotki. Na tyle stać mój sprzęt a może tylko takie są moje zdolności 😕. Nieważne, grunt, że coś widać. Docierają kolejni "tłiczerzy". Ja się zbieram i jadę kilkanaście kilometrów dalej, gdzie stwierdzono na polu kukurydzy duże stado wróblaków a wśród nich m.in. poświerkę no i towarzyszącego im drzemlika. Drogi między wsiami Śnieżki i Mołoczki to już jest całkowite ekstremum. No i tego można się było spodziewać, że moja "ułańska fantazja" zakończy się, gdzieś w zaspie. Pozostaje szukać ratunku u Sławka Niedźwieckiego, czyli telefon do przyjaciela 😉. Oczywiście Sławek nie pozostaje obojętny i po chwili mam już na linii Irka Masłowskiego, który podąża w moim kierunku z odsieczą. Pomimo dysponowania autem terenowym też ma problemy. W międzyczasie dociera na poświerkę, a co za tym idzie do mojego samochodu, ekipa "wrocławiaków" wspierana przez "Zdenka" Kajzera. Dojeżdżają też i inni. Jestem uratowany. Wraz z ekipą "wrocławską" rezygnujemy z poświerki na rzecz mewy delawarskiej, która znów odwiedziła dzisiaj Park Potulickich w Pruszkowie. Może tym razem się uda. Przed 15 jestem na miejscu. Mewa była widziana ostatni raz o 13:40. Zostaję w parku do 16. I już wiem gdzie spędzę jutrzejsze przedpołudnie, bo "delawarka" się nie pojawiła

Gdzieś na Podlasiu w drodze do krzyżodzioba modrzewiowego
Przydrożne krzyże gdzieś na Podlasiu

Młody samiec krzyżodzioba modrzewiowego Loxia leucoptera (to ten z lewej)
Młody samiec krzyżodzioba modrzewiowego Loxia leucoptera 
Młody samiec krzyżodzioba modrzewiowego Loxia leucoptera 
Dorosły samiec krzyżodzioba świerkowego Loxia curvirostra (z lewej) i młody samiec krzyżodzioba modrzewiowego Loxia leucoptera 
Młody samiec krzyżodzioba modrzewiowego Loxia leucoptera 
Młody samiec krzyżodzioba modrzewiowego Loxia leucoptera 
Wiem, wiem. Przesadziłem. Przecież to tylko Skoda 😉 (fot. Rafał Wiktorowski)

Pomoc drogowa 😉(fot. Rafał Wiktorowski)


13 luty

Na trasie Mojego Wielkiego Roku znowu znalazł się Park Potulickich w Pruszkowie. Powróciła mewa delawarska, kursująca tak między Ełkiem a Pruszkowem 😊. Chętnych do jej zobaczenia dzisiaj było sporo pomimo niesprzyjającej aury. No cóż począć, mrozik trzyma - wszak to zima 😉. Mewa była wczoraj może będzie i dzisiaj. Spotkaliśmy się więc wszyscy na brzegu niewielkiego oparzeliska zajętego przede wszystkim przez krzyżówki. Jacek Betleja oszacował tą tłuszczę na 500 os. Niech mu będzie 😉. Na wodę od czasu do czasu przylatywały w grupkach mewy, głównie śmieszki i siwe. Raz pojawiła się mewa srebrzysta i mewa białogłowa, a dwa kormorany próbowały wydobyć spod wody coś żywego . W końcu jednemu z nich się udało. Połknięcie w całości ryby trwało ułamek sekundy. Z każdą przybyłą grupką mew ożywała nadzieja, że będzie wśród nich ta najważniejsza dla nas. W oczekiwaniu na "delawarkę" czas zbijaliśmy na odczytywaniu obrączek na krzyżówkach i śmieszkach. Miejscowa społeczność nad wyraz dba o pierzastych. Co chwila przybywa nowa dostawa "smakołyków" powodując w szeregach kaczek spore ożywienie. Nawet para łabędzi niemych nie była w stanie czasami dopchać się do karmy przez stłoczoną na maxa ciżbę krzyżówek 😉. Mewa delawarska niestety nie pojawiła się dzisiaj. Za to ni stąd ni zowąd pojawiła się para mandarynek. A ja się ostatnio tak ich tu naszukałem 😉. Pruszków zapewne odwiedzę w najbliższych dniach kolejny raz, a jutro "fruu..." ponownie Magiczne Podlasie 😊.

Oparzelisko w Parku Potulickich w Pruszkowie

Nowa dostawa żarła 😉

Dorosła mewa białogłowa Larus cachinnans
U niektórych śmieszek Chroicocephalus ridibundus można było już dostrzec tworzące się czekoladowe kaptury. Znak, że idzie wiosna 😉
Portrecik kormorana Phalacrocorax carbo
Niektóre z mew siwych Larus canus też mają jasne tęczówki. Prawie jak "delawarka" 😉
Mandarynka Aix galericulata - ONA
Mandarynka Aix galericulata - ON

11 luty

Dzisiaj calusieńki dzień na "świeżym" powietrzu w podwawelskim grodzie 😉. Celem głównym mojej wizyty było rozpoczęcie zimowego obrączkowania mew na Wiśle w ramach działań MTO. O tej kilkudniowej akcji będzie odrębny post z dużą liczbą zdjęć po jej zakończeniu. Oczywiście, korzystając z okazji, zjawiłem się w Krakowie już we wczesnych godzinach porannych i od razu skierowałem się na Bieńczyce, gdzie w zadrzewieniach wokół stawu przy ul. Kaczeńcowej ma swoje całoroczne miejsce przebywania dzięcioł białoszyi. Czasu zbyt wiele nie miałem ale parę dzięciołów białoszyich bez trudu odnalazłem w pobliżu zabudowań jednorodzinnych od strony południowej stawu. Pozostało tylko zrobić w miarę przyzwoitą dokumentację zdjęciową bo wiadomo, zdarzają się hybrydy międzygatunkowe dzięcioł białoszyi x dzięcioł duży. Pomimo pochmurnej pogody i słabego światła udało się. Kolejny gatunek na liście w Moim Wielkim Roku 😀. Czas na mewy. Brrr ... będzie zimno.

Para dzięciołów białoszyich Dendrocopos syriacus w zadrzewieniach przy stawie (z lewej samica)
Samica dzięcioła białoszyjego Dendrocopos syriacus. Dobrze widoczne skrajne sterówki - diagnostyczne dla gatunku
Samica dzięcioła białoszyjego Dendrocopos syriacus.
Samica dzięcioła białoszyjego Dendrocopos syriacus.
Samica dzięcioła białoszyjego Dendrocopos syriacus.
Samica dzięcioła białoszyjego Dendrocopos syriacus.
Samiec dzięcioła białoszyjego Dendrocopos syriacus. Dobrze widoczne skrajne sterówki
Samiec dzięcioła białoszyjego Dendrocopos syriacus.
Samiec dzięcioła białoszyjego Dendrocopos syriacus
Samiec dzięcioła białoszyjego Dendrocopos syriacus


09 luty

Bardzo dawno temu ktoś pokazał mi fotkę wykonaną w jakimś zachodnio niemieckim mieście, która była dla mnie czymś szalenie abstrakcyjnym. Przedstawiała pokryte czapami śniegu niewielkie drzewo (może to był głóg ?) rosnące przy uczęszczanej ulicy a na nim kilka zielonych, dużych papug. Wyglądały jak żywe bombki choinkowe 😉. Papugami tymi były to aleksandretty obrożne. Minęły lata, aleksandrett obrożnych naoglądałem się do woli ganiając za ptakami po różnych krajach Europy. Nigdy jednak nie widziałem ich w zimowej scenerii. Do dzisiaj. W ramach Mojego Wielkiego Roku miałem w planie odwiedzić w tym tygodniu Nysę. Wiadomo, miejsce w Polsce, gdzie aleksandretty obrożne po raz pierwszy odbyły w naturze lęg, trafiając tym samym na listę ptaków krajowych w kategorii C. Pomimo utrzymującej się fatalnej pogody, wyczaiłem dzisiaj, że będzie okienko pogodowe koło 13, a że byłem już w trasie i do Nysy miałem około 150 km zaryzykowałem. Radek Gwóźdź przesłał mi namiary, gdzie papugi miały dziuplę lęgową (dziękuję😊). Rzeczywiście bez trudu odnalazłem siedzące na dwóch sąsiednich drzewach przy bloku Bohaterów Warszawy 58 dwie aleksandretty obrożne. Ptaki prowadziły między sobą "pogawędkę". Nie, nie była to typowa dla tych papug "kłótnia". Była to raczej spokojna "rozmowa" 😉. Po niecałym kwadransie oba ptaki odfrunęły między bloki. Chyba dobrze trafiłem z wizytą 😉 Odłożony gdzieś tam w pamięci zimowy obrazek z Niemiec powrócił "przed oczy". Może to nie taka skala, ale jest śnieg i solidny mróz czyli zima pełną gębą i zielone papugi 😊. Tym samym wpadł mi gatunek nie tylko do listy Wielkiego Roku ale również jako nr 362 widziany dotychczas w Polsce. 

Aleksandretta obrożna Psittacula krameri - osobnik nr 1
Aleksandretta obrożna Psittacula krameri - osobnik nr 2


06 luty

Dzisiejsza sobota to był niesamowity dzień. Po moim nieudanym poszukiwaniu górniczków na Mazowszu (okazało się, że po prostu ich już w tej okolicy chyba nie było bo inne ekipy szukające ich w tym miejscu też poległy) aby je zobaczyć pozostało udać się do Białegostoku, gdzie od kilku dni utrzymywała się grupka tych skowronków w rejonie lotniska na Krywlanach. Na Podlasiu panowały od dłuższego czasu ostre warunki zimowe a i zapowiedzi na najbliższe godziny też nie były optymistyczne. Miało siarczyście przymrozić. No i jeszcze ta odległość. Nie musiałem długo namawiać Krystiana Jaintę na taką eskapadę. Zabraliśmy jeszcze mojego Tobiasza i tuż po 7 rano, po nocnej jeździe (warunki na drogach dojazdowych do Białegostoku były bardzo dobre) zjawiliśmy się na osiedlu pod blokiem u "Dzika" czyli Sławka Niedźwieckiego. Sławek miał zostać naszym przewodnikiem po Magicznym Podlasiu. Z tej roli wywiązał się wzorowo 😀. Wstrzeliliśmy się z pogodą fantastycznie. Mamy piękne słońce i od razu jest cieplej, pomimo tych 10 stopni na minusie. 

Górniczki znajdujemy bardzo szybko. Na pokrytych grubą zmrożoną warstwą śniegu dostrzegamy kilkanaście ptaków. Na pewno są makolągwy, które w charakterystyczny sposób podlatując zmieniają co chwila miejsce żerowania. Naszą uwagę skupiają jednak inne ptaki. Są zdecydowanie większe, trzymają się oddzielnie i poruszają się biegając. Mamy górniczki !!! Są cztery. Brnąc w śniegu, w niektórych miejscach do kolan, podchodzimy do nich na te 20-30 metrów. Niewiele sobie z tego robią. Niestety nasze dłuższe podziwianie urodziwych "rogatych" skowronków niweczy śmigłowiec LPR przelatujący nisko nad nami, który skutecznie kończy nam spotkanie. Spotykamy je jeszcze przy drodze, kiedy dochodzimy do samochodu jednak szybko odlatują ponownie w miejsce, gdzie żerowały i skąd zostały spłoszone przez "wielkiego żółtego ptaka".

Nieużytki obok lotniska w Białymstoku-Krywlanach. "Matecznik" górniczków

Górniczki Eremophila alpestris - Białystok-Krywlany
Górniczek Eremophila alpestris - Białystok-Krywlany
Górniczek Eremophila alpestris - Białystok-Krywlany
Górniczek Eremophila alpestris - Białystok-Krywlany

Jak tu się nie cieszyć 😊. Pamiątkowe selfie autorstwa Krystiana: od lewej ja, Tobiasz, "Dziku" i Krystian
Krystian i Sławek na "górniczkowej miejscówce"


Jedziemy teraz do miasta szukać jemiołuszek. Z jemiołuszkami w tym roku nie jest za ciekawie u nas na południu. Po prostu do nas nie doleciały. Nie ma co odkładać ich zaliczenia do kolejnej zimy. "Dziku" prowadzi nas, a w zasadzie Krystiania, który podjął się bycia kierowcą podczas naszej wyprawy, po zaśnieżonych uliczkach osiedli, gdzie wczoraj było widziane kilkadziesiąt ptaków. Znajdujemy je między blokami przy ul. Ukośnej. Stadko liczy około 50 osobników i wygrzewa się na czubkach drzew z jemiołą, co chwila po kilka zlatując na dachy bloków. Zapewne słońce stopiło warstwę śniegu i mają co pić.

Jemiołuszki Bombycilla garrulus przy ul. Ukośnej w Białymstoku
Jemiołuszki Bombycilla garrulus przy ul. Ukośnej w Białymstoku

W zasadzie nasze cele wyjazdowe zostały osiągnięte. Mamy jednak dopiero godzinę 10-tą, piękną pogodę, powrót w takim układzie byłby nierozsądny. Tym bardziej, że Sławek proponuje nam odwiedzenie Puszczy Knyszyńskiej, no i mega sprawę, jedzie dzisiaj po południu z kolegami skontrolować obecność puchacza na stanowisku lęgowym. No jak tu taką propozycję odrzucić 😀.

W Puszczy Knyszyńskiej, w okolicy osady leśnej Budzisk, w bajkowej zimowej, scenerii staramy się wypatrzeć dzięcioły. Jak mówi "Dziku" były w tym miejscu stwierdzane m.in. trójpalczasty i białogrzbiety. W lesie przejmująca cisza. W zasadzie poruszmy się leśną drogą, która jest odśnieżona, wejście w las to brnięcie przez grubą na kilkadziesiąt centymetrów pokrywę śniegu. Niewiele by nam to dało. Chodzimy i nasłuchujemy. Do naszych uszu dociera w pewnym momencie delikatne stukanie w pień. Jesteśmy nad jakimś fragmentem podmokłego lasu. Co prawda oczywiście wszystko zamarznięte, ale widać kępy trzciny, uschnięte kikuty drzew w części pozbawione kory z licznymi dziuplami. Dzięcioły muszą więc być. Głos kowalika wydawał się rozwiązać nasze dociekania, któż to opukuje pień. Kowalik odleciał ale stukanie pozostało 😋. W końcu się wydało. To samiec dzięcioła trójpalczastego !!! Szczęście nam dopisuje 😊. Szukamy więc dzięcioła białogrzbietego. Tego akurat nie znajdujemy ale po chwili pojawił się przy nas dzięcioł zielonosiwy. Nie wybrzydzam. To też dla mnie nowość w Moim Wielkim Roku 😀.

Zima w Puszczy Knyszyńskiej
W puszczańskich ostępach 
Kapliczka na drzewie. Sławek opowiada nam, że kapliczki z wypisanymi inskrypcjami w intencjach ochronnych, dziękczynnych lub ku pamięci zmarłych to element kulturowy Puszczy. Według ludowych wierzeń tak wyróżnione drzewo (głównie były to sosny) stawało się święte, nietykalne. Wreszcie coś odmiennego od ptaków 😉
Jedno z bobrzysk w Puszczy Knyszyńskiej. Kikuty uschniętych drzew to świetne miejsce do zaobserwowania dzięciołów: trójpalczastego i białogrzbietego

Dzięcioł trójpalczasty Picoides tridactylus - samiec
Dzięcioł trójpalczasty Picoides tridactylus - samiec

Dzięcioł zielonosiwy Picus canus - samica
Kolejny nie ptasi przerywnik. "Dziku" to doskonały znawca regionu. W drodze między kolejnymi ptasimi miejscami pokazuje i opowiada nam o mijanych obiektach. W Supraślu zatrzymaliśmy się na chwilę aby zobaczyć Monastyr Zwiastowania NMP. Niestety obiekt zamknięty dla zwiedzających

Wczesnym popołudniem jedziemy do wioski Trypucie na herbatkę do Wojtka Sawickiego. Mamy okazję się poznać osobiście.  Ponieważ nie jestem kierowcą pozwalam sobie skosztować oferowanej przez Wojtka pysznej nalewki z pigwy. Dociera do nas Irek Masłowski. Trzeba ruszać. Musimy zdążyć na stanowisko "puchaczowe" na zachód słońca, który dzisiaj wypada na 16:20, a na lokalnych drogach szklanka, z kolei na leśnych duktach grubo śniegu. Na miejsce docieramy na 15 minut przed zachodem słońca. Trzeba zostawić nasze auto. Dalej nie pojedziemy. Pozostaje jeszcze przejść kilkaset metrów na skraj lasu. Jest coraz zimniej.  Już minus 13. Docieramy na miejsce. Wsłuchujemy się w ciszę. W  pewnym momencie Sławek obwieszcza: JEST ! Istotnie na ścianie lasu na horyzoncie, na czubku wysokiego drzewa, dostrzegamy GO. Widać potężną sylwetkę z "uszami". Ależ mamy farta 😊. Dla Krystiana to kolejna dzisiaj "życiówka" i co za tym idzie "nagroda" od "Dzika" - delikatny, drugi już dzisiaj, tradycyjny "kop w rzyć" 😁. Z radością wracamy do samochodów. Czas się pożegnać z przemiłą ekipą z Podlasia. Pewnie się jeszcze spotkamy na wspólnych wyjazdach, przynajmniej takie mamy plany. Na koniec żegna się z nami również puchacz swoim "u-hu". Pierwszy raz słyszę głos tej sowy. Jest w nim jakaś magia. O północy docieramy z Tobiaszem do domu. To był dzień pełen wrażeń 😃.

Na terenie puchacza zachodzi słońce
Puchacz Bubo bubo - nocny król i władca tego terenu

04 luty

Górniczki, "rogate" skowronki z północystały się poważnym wyzwaniem tej zimy. Pojawiły się w kilku miejscach na wschód od Wisły no ale odległości do tych miejsc są niestety znaczne. Na szczęście wypatrzone zostały też pod Warszawą w gminie Lesznowola a to już znacznie bliżej i droga dobra. Ruszyłem więc nie bacząc na przepowiadany front atmosferyczny. Istotnie nocą jechałem w strugach deszczu ale na szczęście temperatura była dodatnia więc nie było ślisko. Dotarłem na "miejsce górniczkowe" jakie znałem z ornitho.pl. Przede mną do "przeczesania" 80 hektarów pól i ugorów we wsi Janczewice. Trochę się załamałem no ale cóż było robić, gumiaki na nogi i w pole 😉. Zaczęło się obiecująco bo po przejściu kilkuset metrów drogą polną (na mapach niby to ulica Sienna), natrafiłem na stadko rzepołuchów, które korzystały z kałuży jako wodopoju. Nowość na mojej liście w Wielkim Roku 😀. Rzepołuchy były wymieniane z tego miejsca obok górniczków, więc skoro są one ... Z każdym upływającym kwadransem moja teoria jednak stawała się coraz słabsza. W końcu poległem 😕. 

Ja i te hektary koło wsi Janczewice. Czy są tu gdzieś te górniczki ?
Rzepołuchy Linaria flavirostris na polach pod Janczewicami
Rzepołuchy Linaria flavirostris na polach pod Janczewicami
Rzepołuchy Linaria flavirostris na polach pod Janczewicami

Ruszyłem więc, tak trochę, żeby poprawić sobie humor, ku stolicy na mandarynki. Gatunek co prawda z kategorii C no ale jakby nie było ma swoje miejsce na liście awifauny krajowej, więc również do zobaczenia w ramach Wielkiego Roku. Myślałem, że sprawę mandarynek załatwię w Pruszkowie w Parku Potulickich i uniknę warszawskich korków. Niestety na parkowych stawach mandarynek nie spotkałem. Korków więc nie uniknąłem. Dotarłem ostatecznie do Kępy Potockiej, gdzie na niezamarzniętym odcinku Łachy Potockiej znalazłem 3 pary mandarynek. Warszawskie mandarynki są obiektem badań naukowych, stąd na ich nogach obrączki: na lewej metalowa, na prawej kolorowa (niebieska z kodem literowo liczbowym). Sokoła wędrownego lubiącego przesiadywać na pobliskich wieżowcach przy ul. Gwiaździstej nie wypatrzyłem.

Kaczor rożeńca Anas acuta w Parku Potulickich w Pruszkowie
Dorosła mewa siwa Larus canus na Łasze Potockiej
Samica mandarynki Aix galericulata
On - piękny mandaryn

03 luty

Myślałem, że dzisiaj nie będzie wpisu. Wypadł po prostu dzień roboczy i że zobaczę coś nowego raczej nie przewidywałem. Oczywiście kompletny zestaw obserwacyjno - dokumentacyjny jest cały czas przy mnie w samochodzie. Robiąc Wielki Rok rozstawanie się z tym kompletem byłoby nierozsądne😉. W drodze do rybnickiego Sanepidu (nie, nie, bez obaw, wizyta jak to się mówi w interesach) zajrzałem na staw Moczury w Knurowie. Powiedział mi o nim Jacek Betleja, że jest na nim zgrupowanie różnogatunkowe mew i ostatnio widział tam dorosłą mewę romańską. Kąsek dla mnie łakomy 😜. Dużo czasu co prawda nie miałem no ale spróbować wyłuskać ten gatunek trzeba było. Istotnie na zamarzniętym stawie przebywało w godzinach przedpołudniowych ponad 1 000 mew. Dużo z nich siedziało na lodzie i "drzemało". Głównie były to mewy siwe, były też mewy białogłowe i mewy srebrzyste. Zaraz, zaraz ! Mewy białogłowe ? Przecież ja nie mam odhaczonego jeszcze tego gatunku na liście Mojego Wielkiego Roku !!! "Jak do tego doszło nie wiem" 😉. No teraz już mam, a mewy romańskiej nie znalazłem. Póki co.

Mewy siwe Larus canus i mewy białogłowe Larus cachinnans
Mewy siwe Larus canus mewy białogłowe Larus cachinnans
Mewa białogłowa Larus cachinnans


02 luty

No i, jak to się mówi, nawet się nie obejrzałem i już wszedłem w kolejny miesiąc moich zmagań w Wielkim Roku. Wejście jednak było "zacne" 😊. Wczoraj Wiktor Kroker wykrył w Karłowicach pod Swarzędzem turkawkę wschodnią !!! To dopiero 4. stwierdzenie tego wschodniego, syberyjskiego gatunku gołębia w Polsce. Trzeba było więc zmienić plany na wtorek i nocą ruszyć ku Wielkopolsce. Uroki Wielkiego Roku 😉.

Kiedy dotarłem do Karłowic, na miejscu, była już grupka ptasiarzy, którzy mieli turkawkę w obiektywach lunet. Tak więc gatunek zaliczyłem sobie bez większego wysiłku 😀. Nawiasem mówiąc, spodziewałem się większej liczby "tłiczerów". Fatalna pogoda i warunki na drogach chyba zniechęciły a i dodatkowo pewnie fakt, że siedem lat temu w Suchedniowie turkawka wschodnia przebywała długi czas przy karmniku i była widziana przez większość "tłiczujących". Warunki do zdjęcia dzisiaj żadne. Turkawka, zbierała ziarna kukurydzy czujnie rozglądając się wokół i nagle "fru" w górę. Jak wystartowała nabrała od razu takiej wysokości, że pomyśleliśmy, "No tak, tyle ją tu widziano". Na szczęście po chwili zniżyła lot i wylądowała za pobliskimi zabudowaniami, gdzie znajdował się niewielki stawik, co prawda zamarznięty, ale widać "nasza turystka ze wschodu" musiała znać już to miejsce i wiedzieć, że jednak tam można popić ten surowy, połknięty w całości , "popcorn". 

Odnalazła się po jakimś czasie w gęstych zaroślach przy polnej drodze niedaleko stawiku. Pokazała się na tyle dobrze, że można było zrobić dokumentację zdjęciową na której widać, że jest to podgatunek Streptopelia orientalis meena czyli turkawka białobrzucha, który różni się od podgatunku nominatywnego S.o.orientalis, przede wszystkim białym zabarwieniem podogonia i białymi końcami sterówek. 

Turkawka wschodnia (białobrzucha) Streptopelia orientalis meena - widoczne białe zakończenie sterówek - Karłowice 02.02.2021
Turkawka wschodnia (białobrzucha) Streptopelia orientalis meena - widoczne białe podogonie - Karłowice 02.02.2021