wtorek, 30 stycznia 2018

„Twitch” w Hallandzie

Chyba się starzeję. Brodziec piegowaty Tringa melanoleuca czekał ponad miesiąc abym w końcu się zdecydował i ruszył na szwedzkie zachodnie wybrzeże. Mocno zmotywował mnie do tego też i Czarek Pióro, dla którego to byłby ostatni brodziec z kolekcjonowanej fotograficznej listy „polskich” gatunków (póki co). Kasię nie trzeba było w ogóle namawiać a jako czwarty dołączył do nas Piotrek Szewczyk (podobnie jak Czarek – fotograf). Po blisko 10 godzinach jazdy po polskiej i niemieckich autostradach dotarliśmy do portu w Rostocku. Promem o wdzięcznej nazwie „Tom Sawyer” po ponad 6 godzinach przepłynęliśmy Bałtyk. Jeszcze tylko blisko 3 godziny jazdy w kierunku Göteborga. Dzięki temu, że wszyscy uczestnicy to kierujący, cała podróż samochodem nie należała do tych wielce męczących.
Przed 10-tą dotarliśmy w końcu do chronionego obszaru Utteros koło Smedsgård. Sobota, piękna pogoda. Można było się spodziewać, że i chętnych na zobaczenie tego amerykańskiego brodźca będzie więcej. Tak też było. Brodźca piegowatego namierzyliśmy szybko. Wśród szwedzkich ptasiarzy trwa ciągła rotacja, przychodzą, kilkanaście minut, zaliczają gatunek i idą dalej. Dla mnie i Kasi w zasadzie już wyjazd się powiódł. Gatunek zaliczony. Niestety brodziec póki co trzymał się ponad 200 metrów od brzegu, intensywnie żerował w towarzystwie kilku kulików, i nic nie wskazywało, żeby ta odległość miała się zmniejszyć. Moi fotografujący koledzy cierpieli więc bardzo. Nie ukrywam, że i ja chętnie popatrzyłbym na tego nearktycznego odpowiednika kwokacza z bliższej odległości, nie mówiąc o wykonaniusp; jakiejś porządniejszej fotki. Kasia postanowiła pozwiedzać okolice, my postanowiliśmy czekać. Mijały godziny. Przelatujący bielik poderwał do lotu ohary i bernikle kanadyjskie, te z kolei spłoszyły siewkowate, w tym i nasz obserwowany obiekt. Niestety nie spowodowało to zmiany ich lokalizacji i ptaki ponownie wylądowały w tym samym obszarze skąd poderwały się do lotu. Po jakichś dwóch godzinach brodziec piegowaty przeleciał na "łaszkę" zdecydowanie bliżej nas. Na tyle blisko, że Czarek z Piotrkiem postanowili coś już zacząć fotografować.  Tego co nastąpiło kilkanaście minut później chyba jednak nikt z nas się nie spodziewał. W pewnym momencie nasz brodziec poderwał się do lotu i przeleciawszy nad naszymi głowami, ciągle nawołując, wylądował na częściowo zalanym pastwisku, gdzie staliśmy. Czy mogło być lepiej ? Zdjęcia Czarka i Piotrka powalają. To najlepsze fotki tego ptaka, jakie były dotychczas zrobione od początku jego pobytu w Szwecji (przynajmniej z tych zamieszczonych na artportalen.se) !!! Co do tego nie mam wątpliwości. Ja ze swoich też jestem zadowolony. Niespodziewanie nadciągnęła mgła kończąc nasze zmagania z ptakami. Czas do promu wykorzystujemy na szybkie „zwiedzanie” Trelleborga. Na Bałtyku zaczyna być sztormowo. Ewidentnie nadchodzi zmiana pogody, a zawirowania w pogodzie … Ciekawe jaki ptak będzie dla nas kolejną motywacją do krótszej bądź dłuższej „wyprawy”.


Morska część chronionego obszaru Utteros. Gdzieś tam po wypłyceniach biega sobie brodziec piegowaty
Tablica informacyjna u wejścia na teren obserwacji. Lęgowisko m.in. szablodziob
Czeczotka ze stada około 30 ptaków, które przez chwilę żerowały blisko nas
Brodziec piegowaty - Tringa melanoleuca
Brodziec piegowaty - Tringa melanoleuca
Brodziec piegowaty - Tringa melanoleuca
Brodziec piegowaty - Tringa melanoleuca
Brodziec piegowaty - Tringa melanoleuca
Nadciągająca mgła kończy nasze obserwacje w Hallandzie



wtorek, 16 stycznia 2018

Na Mierzei Sarbskiej

Zdecydowanie nie byłem przygotowany ale wyzwanie podjąłem. Jeszcze w niedzielne przedpołudnie przy pięknym słońcu i przyjemnej temperaturze mijaliśmy z Kasią gaje pomarańczowe w drodze na lotnisko w Palma de Mallorca. Dobę później wdrapuję się na ruchomą wydmę w pobliżu latarni morskiej „Stilo” na Mierzei Sarbskiej. Opatulony w dwie kurtki i dwie pary spodni w „trochę” przymałej czapce dziecięcej na głowie i „odrobinę” za szczupłych rękawiczkach damskich na rękach. Efekt kompletowania ubioru na szybko, coby nie zamarznąć. Wyglądam zapewne prześmiesznie, no ale przecież mamy karnawał i czas „przebierańców”. Tutaj mam czekać na krzyżodzioby sosnowe. „Cierpliwie czekać” – podkreślają szczęśliwcy, którzy już widzieli je w tym miejscu w minioną sobotę. Na szczęście błękitne niebo i wspinające się po nim coraz wyżej słońce rokują, że jednak nie zamarznę. Przy odtwarzaniu głosów krzyżodziobów sosnowych mijają kolejne minuty. Póki co blisko mnie pojawia się czubatka, słychać „krakającą” wronę, „krzyczące” żurawie, a daleko, daleko krążą dwa bieliki. Niestety krzyżodziobów brak. Jakichkolwiek.

"Drogowskaz" na piaszczystym dukcie
Nad wydmą wstaje słońce
Zapowiada się piękny dzień
Fragment kosodrzewiny (w głębi widoczna latarnia morska Stilo).Pół tysiąca hektarów do schronienia się i …

Po jakimś czasie na wydmie, w tym samym celu co ja, pojawiają się Paweł i Monika. Robi się od razu raźniej. Postanawiamy rozszerzyć obszar poszukiwań. Wymieniamy się telefonami. Póki co ja zostaję na wydmie, Paweł z Moniką idą w miejsce, gdzie wczoraj po południu były widziane krzyżodzioby sosnowe w liczbie ponad 20 przez Marka Betlejewicza i Staszka Turowskiego. Czas biegnie nieubłaganie, dzień krótki. W telefonie wypełnienie ikonki oznaczającej poziom naładowania baterii niepokojąco maleje. W końcu dzwoni Paweł. Są krzyżodzioby !!! Paweł nie jest pewien jeszcze czy sosnowe, ale są. Tyle razy się nasłuchałem za młodu, że chodzenie na skróty w nieznanym terenie często bywa zgubne. Czy musiało to się potwierdzić akurat w takim momencie ? Wlazłem w gęstwinę kosówki. Koszmar. W końcu słyszę „ćwierkające” krzyżodzioby. Udaje mi się wydostać na drogę, gdzie stoją Paweł i Monika. Krzyżodzioby sosnowe są tuż przed nimi. Jest ich około 25. Już upatrzyłem sobie pięknie wybarwionego samca. Biorę go na „celownik” aparatu a tu stadko „frrru” w górę. Strzelam na oślep serię. Może coś z tego wyjdzie. Paweł pokazuje mi swoje fotki samca krzyżodzioba sosnowego. Wymiękłem. Zazdroszczę.

… dużooo jedzenia
Przedzierać się przez coś takiego jak ma się te 190 cm wzrostu, słuszną masę no i jeszcze plecak – koszmar
Krzyżodzioby sosnowe w locie
Krzyżodzioby sosnowe w locie
Krzyżodzioby sosnowe w locie
Samiec krzyżodzioba sosnowego - Loxia pytyopsittacus (fot. P. Mazurek) 

Chodzimy razem po terenie jeszcze z dwie godziny. Jednak drugi raz już do takiego bliskiego spotkania z „papugami” nie dochodzi. Oczywiście krzyżodzioby spotykamy co jakiś czas, nawet jest stadko 37 ptaków, ale wszystkie w locie. Paweł z Moniką wracają do domu, ja jeszcze „walczę”. Robi się coraz zimniej. Niestety herbata w termosie już utraciła swą „rozgrzewającą moc”. Przed 15 wracam do samochodu. Nie mam dobrej dokumentacji ale gatunek zaliczony. I z tego się cieszę 😊.