Do dzisiaj (09.03.15) na swojej liście gatunków widzianych w Polsce nie miałem żadnego z dwóch, zalatujących do nas, gatunków pelikanów. A i owszem pewne próby zobaczenia były, ale albo pelikan (w tym przypadku różowy) opuścił stawy przed moim przybyciem albo pelikan z gatunku „szlachetnego” (miał być kędzierzawy) okazał się być pelikanem „nie szlachetnym” czyli pelikanem małym, uciekinierem z hodowli. O tym ostatnim przypadku można przeczytać w jednym ze wcześniejszych moich wpisów.
Na stawy w Borowie w powiecie łowickim, w dolinie Bzury, dotarłem z Radkiem Gwoździem i Wojtkiem Miłoszem około 7 rano. Oczywiście zameldowaliśmy się u opiekuna stawów (bardzo pozytywna reakcja, zero jakichkolwiek problemów z wejściem), po czym udaliśmy się groblą wzdłuż największego ze stawów. Po kilkudziesięciu metrach napotykamy pierwszego ptasiarza z rozstawiona lunetą. „Cześć, jest ?”, „Cześć, jest” – krótki ale jakże treściwy dialog. Po chwili obserwujemy pelikana stojącego na brzegu jakiejś wysepki, ale daleko od nas. Idziemy groblą w jego kierunku. Po chwili pelikan podrywa się do lotu i przelatując w naszym kierunku ląduje na płyciźnie stawu. Obok niego setki kaczek i kilkanaście łabędzi m.in. czarnodziobe. Zaczynamy dokumentacyjną sesję zdjęciową. Niestety, z pięknego, pogodnego, gwiaździstego, nocnego nieba wróżącego słoneczną pogodę, jakie mieliśmy po drodze, nie pozostało nic. Nadciągnęły jakieś chmury, warunki do fotografowania fatalne. Dołącza do nas Tomek Błaszczyk z Łodzi. Postanawiamy obejść staw z drugiej strony, z nadzieją, że może choć o kilkadziesiąt metrów skrócimy dystans do pelikana. Może te kilkadziesiąt metrów zyskaliśmy ale przy takich warunkach świetlnych na niewiele się to zdało. W każdym razie obserwujemy sobie pelikana, łyski, gęsi, kaczki (krzyżówki, cyraneczki, rożeńce, świstuny), łabędzie (nieme, czarnodziobe, krzykliwe), czajki. Sielanka trwa przez kilkadziesiąt minut. Oczywiście telefoniczna gorąca linia cały czas czynna – kontaktuje się m.in. Zbyszek Kajzer, Michał Zawadzki, którzy podążają na stawy z dwóch różnych stron Polski. W pewnym momencie zrywają się czajki a za chwilę kaczki. Rozglądamy się za drapieżnikiem. Oczywiście jest. Jastrząb. Próbuje upolować cyraneczkę ale bez sukcesu.
A pelikan stoi sobie dalej. I nagle, po kilkunastu minutach od pojawienia się jastrzębia, nie wiadomo z jakiego powodu podrywa się do lotu. Robi kilka kółek nad stawem nabierając wysokości po czym oddala się w kierunku południowo-zachodnim. Obserwujemy go aż całkowicie nie zniknie nam z oczu.
Puszczamy wiadomość o zaistniałej sytuacji do jadących na pelikana chłopaków. Sugerujemy aby jechali na najbliższe stawy w Piątku, które znajdują się kilkanaście km w kierunku w którym odleciał pelikan. Może tam się przeniósł ? Tym bardziej jak się okazało, staw na którym przebywał nie był zarybiony, a więc nie miał co jeść. Stawy są w trakcie poważnego remontu, nie są w większości zalane. Nic z pelikana tutaj nie będzie.
My wracamy, chłopaki jeszcze powalczą. Trzymamy kciuki.
Na stawy w Borowie w powiecie łowickim, w dolinie Bzury, dotarłem z Radkiem Gwoździem i Wojtkiem Miłoszem około 7 rano. Oczywiście zameldowaliśmy się u opiekuna stawów (bardzo pozytywna reakcja, zero jakichkolwiek problemów z wejściem), po czym udaliśmy się groblą wzdłuż największego ze stawów. Po kilkudziesięciu metrach napotykamy pierwszego ptasiarza z rozstawiona lunetą. „Cześć, jest ?”, „Cześć, jest” – krótki ale jakże treściwy dialog. Po chwili obserwujemy pelikana stojącego na brzegu jakiejś wysepki, ale daleko od nas. Idziemy groblą w jego kierunku. Po chwili pelikan podrywa się do lotu i przelatując w naszym kierunku ląduje na płyciźnie stawu. Obok niego setki kaczek i kilkanaście łabędzi m.in. czarnodziobe. Zaczynamy dokumentacyjną sesję zdjęciową. Niestety, z pięknego, pogodnego, gwiaździstego, nocnego nieba wróżącego słoneczną pogodę, jakie mieliśmy po drodze, nie pozostało nic. Nadciągnęły jakieś chmury, warunki do fotografowania fatalne. Dołącza do nas Tomek Błaszczyk z Łodzi. Postanawiamy obejść staw z drugiej strony, z nadzieją, że może choć o kilkadziesiąt metrów skrócimy dystans do pelikana. Może te kilkadziesiąt metrów zyskaliśmy ale przy takich warunkach świetlnych na niewiele się to zdało. W każdym razie obserwujemy sobie pelikana, łyski, gęsi, kaczki (krzyżówki, cyraneczki, rożeńce, świstuny), łabędzie (nieme, czarnodziobe, krzykliwe), czajki. Sielanka trwa przez kilkadziesiąt minut. Oczywiście telefoniczna gorąca linia cały czas czynna – kontaktuje się m.in. Zbyszek Kajzer, Michał Zawadzki, którzy podążają na stawy z dwóch różnych stron Polski. W pewnym momencie zrywają się czajki a za chwilę kaczki. Rozglądamy się za drapieżnikiem. Oczywiście jest. Jastrząb. Próbuje upolować cyraneczkę ale bez sukcesu.
A pelikan stoi sobie dalej. I nagle, po kilkunastu minutach od pojawienia się jastrzębia, nie wiadomo z jakiego powodu podrywa się do lotu. Robi kilka kółek nad stawem nabierając wysokości po czym oddala się w kierunku południowo-zachodnim. Obserwujemy go aż całkowicie nie zniknie nam z oczu.
Puszczamy wiadomość o zaistniałej sytuacji do jadących na pelikana chłopaków. Sugerujemy aby jechali na najbliższe stawy w Piątku, które znajdują się kilkanaście km w kierunku w którym odleciał pelikan. Może tam się przeniósł ? Tym bardziej jak się okazało, staw na którym przebywał nie był zarybiony, a więc nie miał co jeść. Stawy są w trakcie poważnego remontu, nie są w większości zalane. Nic z pelikana tutaj nie będzie.
My wracamy, chłopaki jeszcze powalczą. Trzymamy kciuki.
Młody pelikan kędzierzawy - Pelecanus crispus |
Młody pelikan kędzierzawy - Pelecanus crispus |
Młody pelikan kędzierzawy - Pelecanus crispus |
Młody pelikan kędzierzawy - Pelecanus crispus w locie |
Młody pelikan kędzierzawy - Pelecanus crispus w locie |
Młody pelikan kędzierzawy - Pelecanus crispus żegna się ze stawami i odlatuje na SW. I tyle go widzieli |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz