wtorek, 16 stycznia 2018

Na Mierzei Sarbskiej

Zdecydowanie nie byłem przygotowany ale wyzwanie podjąłem. Jeszcze w niedzielne przedpołudnie przy pięknym słońcu i przyjemnej temperaturze mijaliśmy z Kasią gaje pomarańczowe w drodze na lotnisko w Palma de Mallorca. Dobę później wdrapuję się na ruchomą wydmę w pobliżu latarni morskiej „Stilo” na Mierzei Sarbskiej. Opatulony w dwie kurtki i dwie pary spodni w „trochę” przymałej czapce dziecięcej na głowie i „odrobinę” za szczupłych rękawiczkach damskich na rękach. Efekt kompletowania ubioru na szybko, coby nie zamarznąć. Wyglądam zapewne prześmiesznie, no ale przecież mamy karnawał i czas „przebierańców”. Tutaj mam czekać na krzyżodzioby sosnowe. „Cierpliwie czekać” – podkreślają szczęśliwcy, którzy już widzieli je w tym miejscu w minioną sobotę. Na szczęście błękitne niebo i wspinające się po nim coraz wyżej słońce rokują, że jednak nie zamarznę. Przy odtwarzaniu głosów krzyżodziobów sosnowych mijają kolejne minuty. Póki co blisko mnie pojawia się czubatka, słychać „krakającą” wronę, „krzyczące” żurawie, a daleko, daleko krążą dwa bieliki. Niestety krzyżodziobów brak. Jakichkolwiek.

"Drogowskaz" na piaszczystym dukcie
Nad wydmą wstaje słońce
Zapowiada się piękny dzień
Fragment kosodrzewiny (w głębi widoczna latarnia morska Stilo).Pół tysiąca hektarów do schronienia się i …

Po jakimś czasie na wydmie, w tym samym celu co ja, pojawiają się Paweł i Monika. Robi się od razu raźniej. Postanawiamy rozszerzyć obszar poszukiwań. Wymieniamy się telefonami. Póki co ja zostaję na wydmie, Paweł z Moniką idą w miejsce, gdzie wczoraj po południu były widziane krzyżodzioby sosnowe w liczbie ponad 20 przez Marka Betlejewicza i Staszka Turowskiego. Czas biegnie nieubłaganie, dzień krótki. W telefonie wypełnienie ikonki oznaczającej poziom naładowania baterii niepokojąco maleje. W końcu dzwoni Paweł. Są krzyżodzioby !!! Paweł nie jest pewien jeszcze czy sosnowe, ale są. Tyle razy się nasłuchałem za młodu, że chodzenie na skróty w nieznanym terenie często bywa zgubne. Czy musiało to się potwierdzić akurat w takim momencie ? Wlazłem w gęstwinę kosówki. Koszmar. W końcu słyszę „ćwierkające” krzyżodzioby. Udaje mi się wydostać na drogę, gdzie stoją Paweł i Monika. Krzyżodzioby sosnowe są tuż przed nimi. Jest ich około 25. Już upatrzyłem sobie pięknie wybarwionego samca. Biorę go na „celownik” aparatu a tu stadko „frrru” w górę. Strzelam na oślep serię. Może coś z tego wyjdzie. Paweł pokazuje mi swoje fotki samca krzyżodzioba sosnowego. Wymiękłem. Zazdroszczę.

… dużooo jedzenia
Przedzierać się przez coś takiego jak ma się te 190 cm wzrostu, słuszną masę no i jeszcze plecak – koszmar
Krzyżodzioby sosnowe w locie
Krzyżodzioby sosnowe w locie
Krzyżodzioby sosnowe w locie
Samiec krzyżodzioba sosnowego - Loxia pytyopsittacus (fot. P. Mazurek) 

Chodzimy razem po terenie jeszcze z dwie godziny. Jednak drugi raz już do takiego bliskiego spotkania z „papugami” nie dochodzi. Oczywiście krzyżodzioby spotykamy co jakiś czas, nawet jest stadko 37 ptaków, ale wszystkie w locie. Paweł z Moniką wracają do domu, ja jeszcze „walczę”. Robi się coraz zimniej. Niestety herbata w termosie już utraciła swą „rozgrzewającą moc”. Przed 15 wracam do samochodu. Nie mam dobrej dokumentacji ale gatunek zaliczony. I z tego się cieszę 😊.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz