niedziela, 6 maja 2018

Ptak 70-ciu lotek czyli spotkanie z albatrosem

Wreszcie GO zobaczyłem, chociaż powiem szczerze nie zapowiadało się to wcale tak różowo. Albatros czarnobrewy ponownie "zadomowił się" na Sylcie. W tym roku był wyjątkowo "leniwy". Nie wiem tylko czy bardziej ode mnie. Po kilka dni nie odlatywał z Rantumbecken a ja zbierałem się na Sylt jakby to była wyprawa na koniec świata. Kiedy w końcu z Kasią zgraliśmy dni wolne albatros ... zniknął. No cóż, całe szczęście, że na terenie Niemiec były jeszcze dwa gatunki do odhaczenia, co prawda w kategorii C, ale zawsze to coś. To dało nam motywację i ruszyliśmy, odwracając pierwotnie zakładaną trasę, z nadzieją, że albatros jednak wróci. Zapraszam do lektury ostatniej części swoistego tryptyku z albatrosem 😊

Na początek Stuttgart

Do Stuttgartu docieramy w godzinach przedpołudniowych. Wydawało się nam, że odnalezienie amazonek żółtogardłych Amazona oratrix, wszak to papugi a więc "krzykacze", nie powinno nastręczyć kłopotów. Miałem co prawda w głowie relacje od innych ptasiarzy, że może nie być to takie oczywiste, no ale przecież teraz jest sezon lęgowy więc powinno być łatwiej.
Historia tego środkowoamerkańskiego gatunku w Stuttgarcie zaczęła się w 1984 roku, kiedy to jakiś uciekinier z hodowli przypałętał się w pobliże wolier z papugami w Wilhelma Zoo. Dokarmiany przetrwał zimę i latem pracownicy ogrodu uszczęśliwili "gościa" wypuszczając drugiego osobnika. W następnym roku przyszły na świat pierwsze papuzięta 😊. Ile tych papug jest obecnie trudno powiedzieć, zimą na początku XXI wieku było około 50 os. Gniazdują w platanach i potrafią być bezwzględne wobec gołębi (w tym siniaków) jeżeli stwierdzą ich obecność w dziupli, która im się spodobała.
Pierwsze kroki kierujemy do Rosenstainpark. Przy budynku Muzeum Historii Naturalnej w fontannie pływa sobie gęsiówka egipska. Spacerujemy alejkami, rozglądamy się odwiedzając poszczególne miejsca obserwacji  wypisane z ptasiarskich portali (przede wszystkim ornitho.de i observation.org). Cisza. Tylko czarnowrony bacznie nas obserwują czy czasami czegoś nie zgubimy co nadawałoby się do zjedzenia.
Schodzimy w dół do Unterer Schlossgarten, parku miejskiego, podziwiając panoramę miasta nad Neckarem. Dzisiaj rano były widziane w tym parku amazonki. Idziemy wzdłuż pięknej platanowej alei. Bacznie oglądamy dziuplaste okazy drzew. Papug ani widu ani słychu. Może pora nieodpowiednia ? Jest za to puszczyk. W dziuplach gnieżdżą się gołębie miejskie i siniaki.
Zastanawiamy się czy nie jechać jeszcze dzisiaj do Heidelbergu na gęsi łabędzionose i wrócić ponownie tutaj jutro rano. Wreszcie na moje maile odpowiada Christian Rixen ze Szwjacarii, który właśnie dzisiaj nie tylko widział amazonki a nawet znalazł zajętą dziuplę. Dostaję nawet szczegółowe mapki. Wracamy do parku. Chodzimy gdzieś niby w pobliżu owej dziupli, jednak znalezienie tego najważniejszego w tym momencie dla nas drzewa, pomimo wydawać by się mogło dokładnych wskazówek, przerasta nasze możliwości wzrokowe. Papug też nie widać ani słychać
Zaczyna gonić nas czas, parking gdzie zostawiliśmy auto, czynny jest do godziny 19.00. W końcu kątem oka dostrzegam "coś zielonego" przelatującego w koronę kwitnącej, dużej, robinii. Jest amazonka !!! Po chwili słychać jej wrzaski. Objada się kwiatkami robinii (przynajmniej tak się nam wydaje). Uff !!! Nie musimy zmieniać planów. A albatrosa dzisiaj na Sylcie nie było.


Kwitnący kasztanowiec czerwony
Gęsiówka egipska - Alopochen aegyptiaca
Platanowa aleja w Unterer Schlossgarten
Puszczyk - Strix aluco
Amazonka żółtogardła - Amazona oratrix
Amazonka żółtogardła - Amazona oratrix 
Amazonka żółtogardła - Amazona oratrix 


Wciąż nad Neckarem


Wcześnie rano wjeżdżamy do Heidelbergu, urokliwie położonego miasteczka nad Neckarem. Od razu kierujemy się na błonia Neckarwiese. To właśnie ten niewielki odcinek doliny Neckaru, (1,1 km rzeki) ciągnący się pomiędzy mostami Theodor Heuss Brücke i Berliner Strasse wraz z wyspą stanowi siedlisko lęgowe gęsi łabędzionosej Anser cygnoides. Gatunek ten, pochodzący ze wschodniej Azji, trafił do hodowli europejskich dość późno bo około 1920 roku. Ptaki tworzące obecną, wolną, populację lęgową w Heidelbergu pojawiły się na wyspie w korycie Neckaru co najmniej w połowie lat 90.-tych XX w. (1996 - 8 par; 1997 - 7 par). W 2002 roku jej liczebność osiągnęła 140 osobników. Gęsi bardzo chętnie korzystały z błoni na północnym brzegu rzeki a że te również chętnie były wykorzystywane jako miejsce odpoczynku przez mieszkańców miasta powstał konflikt (odchody, agresywne zachowania wobec dzieci czy czworonożnych pupilów szczególnie przy wodzeniu piskląt). Taki stan rzeczy trwa do dzisiaj ale liczebność gęsi łabędzionosej poważnie ograniczono.
Oczywiście nie mamy problemu z odnalezieniem gęsi łabędzionosej, chociaż jako pierwsze w oczy rzucają się oczywiście wszechobecne gęsiówki egipskie, niektóre z nich wodzą młode. U gęsi łabędzionosych nie obserwujemy jeszcze tegorocznych młodych, przynajmniej u tych które spotykamy. Wracając do samochodu napotykamy jeszcze rodzinkę bernikli kanadyjskiej a w przydomowych zadrzewieniach ganiają się aleksandretty zielone. To już chyba przesyt z tymi "obcymi" 😉


Heidelberg, rzeka Neckar. Po lewej fragment wyspy na której gniazdują m.in. gęsi łabędzionose
Błonia Neckarwiese - w zgodzie gęsi i ludzie
Gęś łabędzionosa - Anser cygnoides
Portret gęsi łabędzionosej - Anser cygnoides 
Gęsiówka egipska - Alopochen aegyptiaca 
Pisklę gęsiówki egipskiej - Alopochen aegyptiaca 
Rodzinka bernikli kanadyjskiej - Branta canadensis 
Aleksandretta obrożna - Psittacula krameri

Podejmujemy decyzję, że pomimo braku informacji o albatrosie ryzykujemy i jedziemy te kilkaset kilometrów na północ. Z zachodem słońca docieramy do Westerhever nad sławnym Wattenmeer. Chciałem pokazać Kasi latarnię morską w której miałem okazję nocować podczas jednej z pierwszych ptasich wypraw poza Polskę w 1992 roku. Na polderach pasą się tysiące bernikli białolicych. Na spektakularny zachód słońca spóźniliśmy się kilkanaście minut.


Latarnia morska w Westerhever

Długo oczekiwane spotkanie 


Spanie w samochodzie ma tą zaletę (jedną z wielu 😉), że praktycznie nie ma szans zaspać. Trochę "połamani" pakujemy się do pociągu w Niebüll. Ryzyk - fizyk. Plan uknuliśmy taki. Jedziemy do Westerland, a stamtąd albo komunikacją publiczną albo pieszo dotrzemy do Rantumbecken. To tylko 7 km. Oczywiście marudząc pod nosem próbowałem przeforsować wariant z komunikacją ale Kasia szybko wybiła mi to z głowy. Idziemy. Pogoda wymarzona. Odnotowując kolejne gatunki spotkane po drodze docieramy do grobli skąd widać otwarą wodę. Skanuję taflę i ... widzę dużego ptaka z ciemnymi skrzydłami kołyszącego się na wodzie, który po chwili znika mi za niewielkim półwyspem. Omam jakiś ? NIE !!! ALBATROS WRÓCIŁ !!! Opłacało się jednak zaryzykować. Ochłonąłem. Nie ruszę się już stąd przez kilka godzin. Mam nadzieję, że ptak zbliży się do linii brzegowej, bo rozgrzane powietrze przeszkadza w zrobieniu przyzwoitych "dokumentów". Poza tym mogę napatrzeć się na ten "żywy szybowiec" w komfortowych warunkach, bez konieczności stoczenia walki z choroba morską 😊 Koniecznie muszę zobaczyć go w locie. Trochę pofruwał a i owszem, no ale wieje słabo i to były takie loty na rozruszanie skrzydeł.  Fotek dobrych niestety nie będzie ale jedno z marzeń lat młodzieńczych - "zobaczyć albatrosa" - się spełniło.  Z innych gatunków odnotowaliśmy m.in. kilkaset bernikli obrożnych, edredony, szlamniki, biegusy rdzawe, szlachary. Ale bez wątpienia król tego dnia mógł być tylko jeden - ALBATROS CZARNOBREWY.  


Albatros czarnobrewy - Thalassarche melanophris

Albatros czarnobrewy - Thalassarche melanophris. Ptak z napędem wiatrowym
Albatros czarnobrewy -Thalassarche melanophris. Po 35 lotek w skrzydle





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz