To już jest chyba taki życiowy standard, który nie obcy jest większości z nas. Zbliża się zaplanowany wyjazd a tu pracy z terminem "na już" zamiast ubywać przybywa. Wtorek. Siedzę od kilku dni nad "papierami" bo w zasadzie dzisiejszej nocy wyjeżdżam na Akcje Bałtycką. Skręca mnie przy biurku no ale robotę zrobić przed wyjazdem trzeba. Myślę z jednej strony o tym co robię ale z drugiej strony mam nadzieję, że może coś ważnego się wydarzy co by mogło usprawiedliwić mnie wewnętrznie od chociaż chwilowego "porzucenia" pracy. I wydarzyło się 😛. Napisała do mnie Marta Świtała, że w okolicy wsi Kąpiele Wielkie kręci się od dłuższego czasu bocian biały oznakowany nadajnikiem satelitarnym i trzeba byłoby sprawdzić co się z nim dzieje i czy ma się dobrze. Błażej Nowak, który zakładał owy nadajnik w ramach dużego projektu badawczego w południowej Wielkopolsce poprosił ją, aby znalazła kogoś mieszkającego w okolicy. Padło więc na mnie i słusznie bo do Kąpiel Wielkich mam raptem 18 km. Ruszyłem więc i po pół godzinie dotarłem w rejon, skąd nadajnik wysyłał koordynaty w ostatnich dniach. Był to niewielki obszar między kilkoma gospodarstwami. No tak ale ukształtowanie terenu wsi sprawiało, że z drogi nie było możliwości dostrzeżenia boćka bo przebiegała ona poniżej linii zabudowy. Pora więc rozpocząć rozpytania wśród "lokalsów". Na pierwszy ogień idzie jednak zmotoryzowany patrol Straży Gminnej. Zatrzymuję radiowóz na środku drogi:
- Dzień dobry, Panowie szukam boćka - zagaduję
- Aaa, Boćkowskiego ? - podejmuje rozmowę jeden ze strażników
- Niee, bociana, takiego latającego, ma nadajnik - odpowiadam
- Niestety nie widzieliśmy, ale jak ma nadajnik to powinien być łatwy do znalezienia bo wysyła lokalizację - twierdzi, słusznie zresztą, strażnik.
Rozjeżdżamy się, a ja odwiedzam pierwsze, duże gospodarstwo rolne, z charakterystycznymi silosami. Kieruje się za odgłosem pracującego ciągnika.
- Dzień dobry - witam się z rolnikiem. Szukam boćka.
- A tak, kręci się tu już od dłuższego czasu. Niech Pan pyta dwa domy dalej, tam przy stawie. On tam przebywa najczęściej - odpowiada mi zapracowany gospodarz
Jadę więc dalej. Wjeżdżam na posesję przy stawie. Z okna wygląda właścicielka.
- Dzień dobry, szukam bociana - zagaduję
- A dzień dobry, już do Pana schodzę. No jest, kręci się tu od miesiąca. Zabierze go Pan, bo robi trochę szkód. Brudzi dachy. Mąż próbował go złapać ale gdzie tam - opowiada właścicielka gospodarstwa
- A gdzie on teraz może być ? Lata bez problemów ? - ciągnę rozmowę
- No jak na złość. On cały czas się tu trzyma, blisko ma staw. Chętnie grzebie tam coś w malinach przy siatce. Pewnie zaraz się tu zjawi - mówi właścicielka
No i jak na zawołanie w tym momencie Kajtek (tak go sobie nazwałem) przelatuje nad nami lądując gdzieś w okolicy gospodarstwa z silosami. Konkretnie na silosach co stwierdzam po chwili. Ptak nie wydaje się być osłabiony, lata dość sprawnie. Pewnie jest mocno zagubiony. Jest szansa, że da sobie radę, bo o pokarm w okolicy póki co nie jest trudno. Staw, pola na których ciągle trwają orki.
- Dzień dobry, Panowie szukam boćka - zagaduję
- Aaa, Boćkowskiego ? - podejmuje rozmowę jeden ze strażników
- Niee, bociana, takiego latającego, ma nadajnik - odpowiadam
- Niestety nie widzieliśmy, ale jak ma nadajnik to powinien być łatwy do znalezienia bo wysyła lokalizację - twierdzi, słusznie zresztą, strażnik.
Rozjeżdżamy się, a ja odwiedzam pierwsze, duże gospodarstwo rolne, z charakterystycznymi silosami. Kieruje się za odgłosem pracującego ciągnika.
- Dzień dobry - witam się z rolnikiem. Szukam boćka.
- A tak, kręci się tu już od dłuższego czasu. Niech Pan pyta dwa domy dalej, tam przy stawie. On tam przebywa najczęściej - odpowiada mi zapracowany gospodarz
Jadę więc dalej. Wjeżdżam na posesję przy stawie. Z okna wygląda właścicielka.
- Dzień dobry, szukam bociana - zagaduję
- A dzień dobry, już do Pana schodzę. No jest, kręci się tu od miesiąca. Zabierze go Pan, bo robi trochę szkód. Brudzi dachy. Mąż próbował go złapać ale gdzie tam - opowiada właścicielka gospodarstwa
- A gdzie on teraz może być ? Lata bez problemów ? - ciągnę rozmowę
- No jak na złość. On cały czas się tu trzyma, blisko ma staw. Chętnie grzebie tam coś w malinach przy siatce. Pewnie zaraz się tu zjawi - mówi właścicielka
No i jak na zawołanie w tym momencie Kajtek (tak go sobie nazwałem) przelatuje nad nami lądując gdzieś w okolicy gospodarstwa z silosami. Konkretnie na silosach co stwierdzam po chwili. Ptak nie wydaje się być osłabiony, lata dość sprawnie. Pewnie jest mocno zagubiony. Jest szansa, że da sobie radę, bo o pokarm w okolicy póki co nie jest trudno. Staw, pola na których ciągle trwają orki.
Kajtek na szczycie silosa poprawia upierzenie
|
Znudziło się więc fru w górę |
Muszę uważać. Ktoś mi się zbytnio przygląda |
Może coś upoluję tutaj... |
… albo gdzieś indziej |
Lecę na dach |
Kajtek istotnie "upiększył" okoliczne dachy. Wybierał zawsze te ciemne 😊 |
Błażej przybliża mi trochę jego historię. Kajtek wykluł się bardzo późno w gnieździe zlokalizowanym na słupie średniego napięcia z platformą we wsi Jerka pod Kościanem, a więc około 270 km stąd. Był młodszym z dwójki pisklaków, którym nadajniki założono dopiero w połowie sierpnia, jako ostatnim bocianom w 2018 roku. Większość ptaków z nadajnikami odbywała już wówczas wędrówkę w kierunku afrykańskich zimowisk. Niestety, starszy z jego rodzeństwa zginął, porażony prądem na linii średniego napięcia pod Koziegłówkami. Może Kajtek będzie miał więcej szczęścia ?
Kajtek (ten z lewej) jeszcze w rodzinnym gnieździe fot. Błażej Nowak |
Zostawiam go pod czujnym okiem Pani Gospodyni, zostawiając telefon z prośba o informację jakby coś się zaczęło dziać niedobrego a sam wracam do … komputera.
*****
Kajtkowi niestety, też się nie udało 😟. Martwego Kajtka, na podstawie emitowanych przez nadajnik lokalizacji, odnalazł 17.10.2018 Artur Oruba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz