wtorek, 24 września 2019

Tam gdzie benzyna tańsza od wody - część II


Dzień 1 - Poszło jak z płatka

Nie ma to jak przetarte już szlaki, chociaż zawsze dochodzą nowe elementy. Można już napisać, że tradycyjnie docieram do Kuwejtu przez Dubaj.  Nie nastawiałem się już na jakiekolwiek oglądanie Dubaju nocą, chciałem po prostu jak najszybciej dotrzeć na międzynarodowe lotnisko (DXB). Trochę zamieszania z tym było, bo zdążyłem już dojechać autobusem miejskim do metra, gdzie utknąłem, bo metro na noc jest zamykane. W końcu okazało się, że między lotniskami kursuje darmowy shuttlebus odjeżdżający spod hali odlotów 😊. Wracam więc na Al-Maktoum. Wyprawa rozpoczęła się dla mnie pechowo bo na lotnisku w Dubaju "pozbyłem się" komórki no ale mam nadzieję, że limit nieszczęścia został już wyczerpany.
Lot do Kuwejtu trwa trochę ponad godzinę mimo to linie Kuwait Airlines karmią i poją 😀. Pekka trochę się spóźnił, ale co najważniejsze dotarł i mogłem już bezstresowo skupić się na odhaczaniu interesujących mnie gatunków. Na pierwszy ogień wizytujemy Shaheed Park. W tym znanym mi już z zimy parku, na niewielkim, praktycznie całkowicie wyschniętym oczku wodnym z trzcinowiskiem (29.373529, 47.995249), miał być trzciniak perski. I był 😃. Trudny do wypatrzenia no ale w końcu się udało. Dobry start. Poszukiwania dzierzby rdzawosternej okazały się bezowocne. Co ciekawe, nie było żadnych dzierzb, a przecież park słynie jako dzierzbowa miejscówka. Przemknął też srebnodziobek indyjski. Z ciekawostek wypatrzyłem białorzytkę saharyjską. Okazuje się, że do "gruby" gatunek w Kuwejcie 😀. 

Trzciniak perski (Acrocephalus griseldis) - jeden z gatunków topowych w Kuwejcie
Czapla purpurowa (Ardea purpurea) nad niewielkim parkowym zbiornikiem
Białorzytka saharyjska (Oenanthe leucopyga) - podobno rzadki gość w Kuwejcie

Zajeżdżamy nad zatokę przy Souq Shark. Tu taj nie ma problemu z zaparkowaniem samochodu. Jest szeroki pasaż dla pieszych z ławkami. Dobre miejsce na seawatching. Są rybitwy. Siedzą na metalowych konstrukcjach (bojach?) oddalonych o kilkaset metrów od brzegu. Bez trudu daje się dostrzec przez lunetę, nowe dla mnie, rybitwy bengalskie jak i, jakież wielkie, rybitwy złotodziobe. Niestety będzie bez zdjęć bo dystans daleki a i drgające powietrze nie pozwala na jakieś fotki. No cóż, póki co muszę się zadowolić tym co jest. Kormorana perskiego nie odnajdujemy.
Jedziemy na Green Island. Zaczyna być upalnie. Szukamy bilbila czerwonoplamego. Okazuje się, że jest to gatunek, który upodobał sobie jedno z drzew, na które wraca kilka razy na dzień (29.366110, 48.026756). Trzeba tylko cierpliwości. Rzeczywiście w końcu w grupie bilbili białouchych pojawia się jeden bilbil czerwonoplamy. Kolejny gatunek zaliczony 😊 .

Bilbil czerwonoplamy (Pycnonotus cafer) - jeden z gatunków po który jeździ się do Kuwejtu
Bilbil czerwonoplamy (Pycnonotus cafer)

W godzinach południowych mamy odpływ więc udajemy się nad zatokę Sulaibikhat. Na błocie siewek odpoczywających w trakcie migracji sporo ale sieweczek mongolskich ZERO. Najbliżej nas przeważają terekie, są też biegusy malutkie, rdzawe i krzywodziobe, kamuszniki a nawet pojedynczy krabożer, co o tej porze roku nie jest tu już takie oczywiste. 

Terekie (Xenus cinereus) i inne siewkusy w drodze na północne lęgowiska

Siewki żerują czas pomyśleć też i o naszych żołądkach. Lądujemy więc w najbliższym ... Mac-u. Och jak przyjemnie schłodzić się w klimatyzowanych pomieszczeniach. Pokrzepieni wracamy na ptasią trasę. Tym razem jedziemy do Jahry.
Parkujemy auto przed jakimś zaniedbanym, ogrodzonym terenem (29.352301, 47.673390). Za ogrodzeniem ogromna, studnia (zbiornik na wodę). Z jej środka po chwili wylatują łowiec krasnodzioby i ... podloty majny norowej. Po chwili pojawiają się i ptaki dorosłe, które zapewne żerowały na okolicznych terenach uprawnych. W takich to okolicznościach przyrody gniazduje ten gatunek. Hałaśliwe, jak to majny, rozlatują się po najbliższej okolicy. 

Młoda majna norowa patrzy w głąb studni skąd przed chwilą wyleciała - wracać do nory czy nie ?
Dorosła majna norowa (Acridotheres ginginianus) - kolejny sztandarowy gatunek dla Kuwejtu
Dorosła majna norowa (Acridotheres ginginianus)
Dorosła majna norowa (Acridotheres ginginianus)

Szybki strzał. Licznik cały czas bije . Jedziemy na południe do Al-Kout. Tutaj Pekka twierdzi, że też jest szansa na kormorana arabskiego. Przebijając się przez miasto trzeba naprawdę mieć dużo cierpliwości i czasu bo chyba nie ma tutaj za dnia pory, żeby nie było ogromnych korków. Wchodzimy na teren ogromnego arabskiego targowiska, gdzie można kupić też i dary morza. Niestety luneta na statywie i aparat fotograficzny sprawiają, że nie możemy opędzić się od przeróżnych ochroniarzy. Nie wolno filmować i fotografować !!! Pekka oczywiście tłumaczy po co się zjawiliśmy tutaj ale i jemu w końcu brakuje cierpliwości. W przerwie między wizytami ochroniarzy udaje się jednak wyrwać z tego obszaru nowy dla mnie gatunek: rybitwę arabską 😀. Dwa ptaki siedzą sobie na metalowej boi w kanale portowym. Niestety gatunek bez dokumentacji. Olewamy to miejsce. Okazuje się, że czujność ochrony skierowana jest prawdopodobnie na to aby nie kierować aparatu w stronę rafinerii znajdującej się mniej więcej na wysokości souku. I tak udaje mi się zrobić zdjęcie łodzi rybackich w porcie a w tle ... owa rafineria 😉.

Łodzie rybackie w porcie a w tle ... "oczko w głowie" ochrony rafineria

Pracowity dzień dobiega końca. Pekka podwozi mnie pod hotel, ten sam co zimą oczywiście ale już o innej nazwie - Sky Hotel. Pan w recepcji znajomy, też poznaje mnie od razu. Pokój tym razem zamek w drzwiach ma sprawny 😉. Ruszam na jakieś drobne zakupy do pobliskiego Carrefoura. Muszę przyznać, że dobrze jest mieć kierowcę i przewodnika. W ogóle nie odczuwam zmęczenia 😉.

Dzień 2 - W piaskowej burzy

Pogoda zmieniła się diametralnie. Silny wiatr ruszył w górę piach, który przysłonił niebo, stąd od razu trochę chłodniej. W takiej namiastce burzy piaskowej jedziemy na tereny rolnicze Pivot Farms w poszukiwaniu dzierzby rdzawosternej i modrzyka szarogłowego.
Większości z nas zapewne Kuwejt kojarzy się z piachem i pustynią. I de facto tak jest. Znajdują się jednak enklawy rolnicze. No ale jak to w Kuwejcie, większość obszarów jest wygrodzona i aby wjechać na jakiś teren trzeba pokonać szlaban albo zamkniętą bramę, gdzie czuwa „wartownik”. Tak było też w przypadku Pivot Farms. Pekka jest oczywiście znany, ale widać nie wszystkim. Pan wartownik, „Indianin” z Azji 😉, jak większość zatrudnionych w rolnictwie (i nie tylko), prosi aby połączyć go z jego bossem, oczywiście z telefonu Pekki. Po w chwili szlaban idzie w górę. Pekka postanawia, że jednak wrócimy i pojedziemy na drugą stronę. Przejeżdżamy dosłownie w poprzek ulicę by ponownie stanąć przed szlabanem i innym wartownikiem. Na nic mówienie, że nasz wstęp jest uzgodniony z szefem. Procedura została powtórzona. Te dwa obszary rolnicze o łącznej powierzchni ponad 1500 ha mają różnych właścicieli ale tego samego szefa ochrony. Możemy jechać. Wygrodzić taką powierzchnię to musiało być nie lada wyzwanie, ale czy większe od podporządkowania sobie pustyni pod uprawy ? Charakterystyczną cechą pól uprawnych jest ich kształt. Są to bardzo często ogromne okręgi. Szczególnie dobrze widać to na zdjęciach satelitarnych.


Pola uprawne na terenie Pivot Farms
Specjalnej konstrukcji deszczownie kręcąc się dookoła własnej osi nawadniają non stop rośliny. Co ciekawe intensywne nawadnianie gliniastej gleby powoduje, że w zagłębieniach terenu gromadzi się woda tworząc czasami siedliska wodno-błotne jakże chętnie zasiedlane przez ptaki a jeżeli dodać jeszcze wysadzanie obrzeży dróg polnych szpalerami drzew (dominuje tamaryszek, spotykana jest też kazuaryna) osłaniających uprawy przed zasypywaniem, to wszystko tworzy miejsca o dużej różnorodności gatunków. Uprawiana jest tu głównie lucerna, trawa na paszę i owies (to przynajmniej dostrzegam). Ale na obszarze tym właściciele postanowili co nieco także pohodować. Nie tylko bydło, owce, kozy czy wielbłądy. Można spotkać też i emu czy nawet … krokodyle. Mnie szczególnie jednak zabolał widok ogromnej woliery, gdzie trzymane są ptaki drapieżne: młody orzeł stepowy, myszołów wschodni i kilka kań czarnych. Łuski po nabojach oraz sztuczne kaczki unoszące się na wodzie są dowodem, że i postrzelać też tu można. Te negatywne obrazy dostrzegam na północnym obszarze pól.


Zwierzątko hodowlane
Specyficzne "zamiłowanie" do ptaków właściciela 😡
Wróbel domowy (Passer domesticus) na południu buduje gniazda na drzewach
Wiatr daje się we znaki nie tylko nam. Po drogach „przemieszczają się” pozrzucane gniazda wróbli, które tutaj gnieżdżą się normalnie, czyli na drzewach. Na terenach wodno-błotnych spotykamy kilka fajnych gatunków: dominują czajki stepowe ale są też i pojedyncze pary czajki indyjskiej oraz szponiastej. Szczudłaki wodzą już młode. Kilka terekii oraz łęczak uzupełniają listę siewkowatych. Pojedyncze dzierzby pustynne, gąsiorki, dzierzba białoczelna czy stado żołn modrolicych cieszą oko ale niestety nie powiększają mojej listy.


Czajka stepowa (Vanellus leucurus)
Szczudłak (Himantopus himantopus)
Czajka indyjska (Vanellus indicus)
Dzierzba pustynna (Lanius isabellinus) - samiec
Gąsiorek (Lanius collurio) - samiec
Dzierzba białoczelna (Lanius nubicus) - samiec
Przemieszczamy się na południową część pól. Szukamy cały czas dzierzby rdzawosternej. Póki co musimy zadowolić się stadem około 20 żwirowców łąkowych, podziwiać kolorowe żołny uwijające się między kwitnącymi akacjami. Spotykamy na naszym szlaku lokalnego ptasiarza Neila Toveya. Neil mówi, że widział dzisiaj dzierzbę rdzawosterną i wskazuje dokładną lokalizację. No niestety my nie mamy już takiego szczęścia. Za to mamy okazję obserwować trzy os. brodźca śniadego. To niezły gatunek w Kuwejcie.


Żwirowiec łąkowy (Glareola pratincola)
Brodźce śniade (Tringa erythropus)
Wracamy do klimatów morskich w odwiedzane już wczoraj miejsca. Chodzi głównie o sieweczkę mongolską bo w kormorana arabskiego powoli zaczynam wątpić. W zatoce Sulaibikhat trafiamy na przypływ ale siewek niewiele. Tej najbardziej mnie interesującej nie ma. Trochę mew cienkodziobych, pojedyncze rybitwy wielkodziobe i kilka rybitw bengalskich na tyle blisko, że liche fotki dokumentacyjne można zrobić. Poza tym kilka kulików mniejszych. Jedziemy na bulwar przy Souq Shark. Tutaj sukcesów też nie odnosimy. Pekka zajeżdża w jeszcze jedno miejsce na wybrzeżu. Jest to Rais al Ard - cypel z pięknym deptakiem prowadzącym do centrum naukowego. I to było dobre posunięcie, bo mogłem naoglądać się polujących rybitw bengalskich i złotodziobych do woli i z bliska.

Rybitwy bengalskie (Sterna bengalensis) i, większe, rybitwy złotodziobe (Sterna bergii) 
Rybitwa złotodzioba (Sterna bergii)
Rybitwa bengalska (Sterna bengalensis)


Dzień 3 - Co znaczy determinacja


Pogoda wróciła do kuwejckiej normy. Niepokoi mnie to, że mój licznik, po obiecującym pierwszym dniu, jakoś stanął w miejscu. Ostatnia szansa aby dzisiaj coś dorzucić. Jedziemy na północ do Liyah Reserve.
Po drodze zaglądamy na Mutla'a Ranch (29.550111, 47.710417) . O dziwo brama otwarta, nie ma wartownika. Pekka twierdzi, że to miejsce jest dostępne bez problemów. Nie jest to jakiś duży obszar, głównie uprawa palm daktylowych. Po chwili wyjeżdżamy przez przymkniętą tylko bramę na której jednym skrzydle, tak trochę złowieszczo, błyszczy nowiutki łańcuch z kłódką i kluczem. Teren za ogrodzeniem tworzą skupiska akacji oraz nagromadzone uschnięte powyrywane drzewa. Wydaje się idealne miejsce na dzierzby. Fakt. Po chwili mamy gąsiorka, dzierzbę rudogłową, pustynną i białoczelną. Brak ciągle tej dla mnie najważniejszej - dzierzby rdzawosternej. Skupiska suchych gałęzi upatrzyły sobie nie tylko dzierzby ale też turkaweczki czarnogardłe, że o sforze wychudzonych obszczekujących kundli nie wspomnę. Na szczęście nie są agresywne. W akacjach roi się od różnego "drobiazgu" ale prym wiedzie pleszka, w oczy rzucają się też muchołówki szare. Na bardziej szczegółowe przepatrzenie akacjowych zadrzewień jednak nie ma czasu. Wracamy do bramy. I co ? Brama zamknięta owym wspomnianym nowiutkim łańcuchem. Jedziemy do kolejnej bramy. Tu spotykamy taką samą przeszkodę. Na szczęście samochód Pekki to duże Mitsubishi stąd dajemy radę wydostać się przez pustynne wertepy do drogi. Łatwa dostępność do Mutla'a Ranch z dniem dzisiejszym wydaje się że przeszła do historii. 

Turkaweczka czarnogardła (Oena capensis) - samiec
Słońce coraz wyżej. Robi się upalnie. Dojeżdżamy do bram Liyah Reserve. Wjeżdżamy w południową część ogromnego pustynnego obszaru, oczywiście ogrodzonego, na którym ma odradzać się naturalne siedlisko pustynne z typową roślinnością i światem zwierząt. Po deszczach widać, że paski trochę ożyły za sprawą kęp kwitnących żółto astrowatych Launaea mucronata. Co jakiś czas mijamy uciekające niezgrabnie do swoich nor blisko metrowe biczogony egipskie Uromastyx aegyptia microlepis. Skoro jest pustynia nie może zabraknąć i jej "jednogarbnych okrętów" snujących się w kilku grupach. 

Bezkresne (ale ogrodzone) pustynne obszary Liyah Reserve
Dorodny biczogon egipski (Uromastyx aegyptia microlepis)
"Jednomasztowe okręty" pustyni

Wokół pustynnego wzgórza ciągnie się kilkukilometrowy, pustynny trakt obsadzony akacjami. To kolejne miejsce idealne dla dzierzb. Początek jednak gasi optymizm. Jedziemy dobry kilometr i nie widzimy nie tylko dzierzb ale i żadnych innych ptaków. W końcu pojawiają się dwie pleszki a za chwilę samiec dzierzby rudogłowej, który otworzył "worek" z dzierzbami. W pół godziny mamy 6 gatunków dzierzb: oprócz rudogłowej, czarnoczelną, białoczelną, pustynną, gąsiorka no i wreszcie tą dla mnie najważniejszą - rdzawosterną. Wyjeżdżam więc z "tickiem" z tej "dzierzbolandii"😊. Do listy wyprawowej dochodzi jeszcze krętogłów.

"Dzierzbolandia" w Liyah Reserve
Dzierzba rudogłowa (Lanius senator)
Dzierzba rdzawosterna (Lanius phenicuroides)
Dzierzba rdzawosterna (Lanius phenicuroides)



Teraz kolej na modrzyka szarogłowego. Ponownie odwiedzamy północną część Pivot Fields. Strażnik przy szlabanie rozpoznaje nas więc nie wydziwia już z telefonowaniem do "bossa". Z niewidzianych tu wczoraj gatunków dochodzą dzisiaj śpiewające trzciniak perski i rokitniczki oraz zielonka. Modrzyk szarogłowy musi poczekać chyba na ... wizytę w Azerbejdżanie.
Pekka nie daje za wygraną. Ciągnie mnie ponad 100 kilometrów na południe w okolice Al-Zour . Tutaj spokojnie, bez natręctwa wszelkiej maści ochroniarzy możemy oddać się seawatchingowi. Ruch na morzu jest jednak znikomy. Zero mew i rybitw. Od czasu do czasu przemknie pojedynczy kormoran. Niestety nie ten, którego szukamy. Ciągną pliszki żółte w tym na pewno udaje mi się zobaczyć syberyjskie Motacilla flava lutea oraz świergotki rdzawogardłe. Niestety dzień mija bardzo szybko. Wracamy do stolicy. Zajeżdżamy do Al-Kout. Historia z naszej pierwszej wizyty się powtarza. Zanim jednak dopadnie nas sfora strażników dostrzegamy na tej samej metalowej konstrukcji co poprzednio dwie rybitwy arabskie (pewnie te same). Nawet udaje mi się cyknąć jakieś zdjęcie. W kanale portowym polują dwie rybitwy czubate. Nie ma sensu ciągle się tłumaczyć. 

Rybitwy arabskie (Sterna represa)
Jedziemy jeszcze do Souq Sharq. Ostatni skan metalowych konstrukcji wystających z morskiej wody. Nie interesują nas już mewy czy rybitwy, szukamy tylko kormoranów. Są. Na jednej konstrukcji siedzi ich 6 osobników. Na "pierwszym piętrze" z całą pewnością 4 kormorany czarne, "piętro" niżej oprócz czarnego jeszcze jeden jakiś odmienny. Odległość spora ale widać w lunecie, że głowa wraz z dziobem oraz szyja jakieś takie "slim", a i na skrzydłach można dostrzec białe "perełki" w pokrywach. To nie jest kormoran czarny. To jest młody kormoran arabski !!! Prawdopodobnie tego samego ptaka raportowała z tego miejsca grupa z "Birdfindera". Pięknie kończy się ten dzień 😀. Odbębniliśmy całe 12 godzin. Czas podziękować mojemu przewodnikowi i się pożegnać. Jutro, tym razem via Amman, wracam do Europy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz