etap I - Bonanza bez Cartwrightów 5 - 6 luty
Miała na mnie poczekać 😉. Obrała sobie jako miejsce pobytu mało atrakcyjne laguny w miejscowości Bonanza, na skraju kultowej w świecie ptasiarskim Doñany. Młoda sułtanka afrykańska Porphyrio alleni. Fajnie byłoby odhaczyć kolejną sułtankę z innego kontynentu. Chyba się rozmarzyłem 😊. Z lotniska, jak zwykle korzystając z wypróbowanej już wypożyczalni "Centauro", pędzę wybranym przez nawigację szlakiem. Mój "nawigator"poprowadziła mnie jakimiś polnymi, gruntowymi drogami między różnorodnymi uprawami do wielkiej sortowni (przechowalni) warzyw kombinatu rolniczego "Frusana". Jestem na miejscu (36.809714; - 6.325312). Mam jeszcze godzinę do wykorzystania przed zapadnięciem ciemności. Woda przy kombinacie na pierwszy rzut oka nie robi dobrego wrażenia. Obrzeża to prawdziwe wysypisko śmieci. Na tafli dostrzegam jednak kilka sterniczek Oxyura leucocephala, jest i... modrzyk Porphyrio porphyrio, w zaroślach drze się wierzbówka Cettia cetti. Są łyski Fulica atra, kokoszki Gallinula chloropus...tej afrykańskiej jednak póki co nie ma 😟. Docierają też dwaj ptasiarze z Nottingham. Fajnie. Jest więcej par oczu. Niestety w obliczu nadchodzących ciemności nasza percepcja wzrokowa ma ograniczone możliwości. Na dziś koniec walki. Jadę więc do miasteczka po jakiś prowiant. Jeszcze tylko muszę znaleźć ustronne miejsce na nocny spoczynek 😉. Wybieram teren przy drodze prowadzącej na solniska w Doñanie. Sen przychodzi bardzo szybko.
|
Modrzyk (Porphyrio porphyrio) o zmierzchu |
|
Pełnia nad Doñana |
****
Skoro świt wracam nad "bajorko". Skład gatunkowy nie uległ zmianie. Niestety. To oznacza, że sułtanka afrykańska się wyniosła (albo ją coś zjadło). Trzeba przełknąć gorycz porażki.
|
Lagunas de Bonanza o świcie bez sułtanki afrykańskiej
|
|
Kaczor sterniczki (Oxyura leucocephala) na otarcie łez 😉
|
Jadę na solniska w Doñanie. Tam jest szansa na flaminga małego Phoeniconaias minor. Niestety nie mam ze sobą lunety. Liczę, że ktoś się może pojawi. Póki co krążę wzdłuż grobli próbując wśród grup flamingów wypatrzyć tego jednego, jedynego. Docierają też "znajomi z Nottingham", więc jest i luneta 😀. Po kilku godzinach wypatrywania, skanowania różowych stad, kolejna porażka staje się faktem. Koledzy z Anglii jadą na sępa plamistego Gyps rueppelli w okolice Bolonii, ja wracam na lotnisko.
|
Doñana bez wątpienia królestwo flamingów różowych (Phoenicopterus roseus) |
|
Krwawodziób (Tringa totanus)
|
|
Piaskowiec (Calidris alba)
|
|
Żerujące flamingi różowe (Phoenicopterus roseus)
|
|
Sieweczka morska (Charadrius alexandrinus)
|
|
Krwawodziób (Tringa totanus)
|
|
Mewa cienkodzioba (Chroicocephalus genei) w szacie przejściowej I.zima/I.lato
|
|
Dorosła mewa cienkodzioba (Chroicocephalus genei)
|
|
"Kopalnia" soli morskiej Alabasia
|
etap II - Gran Canaria 7 - 8 luty
No cóż, hiszpański interior nie był dla mnie łaskawy. Liczę, że słoneczna Gran Canaria odwróci tą złą kartę. Cel: kraska abisyńska Coracias abyssinica, którą zwiało z kontynentu afrykańskiego i która "zacumowała" w samej stolicy wyspy. To 12 stwierdzenie w WestPalu a 2 dla "Kanarów". A jak do celu ? A ekonomicznie 😊. Za 3 Euro autobusem linii 60 z lotniska do dworca autobusowego Santa Catalina a stamtąd pół godziny spacerkiem.
Docieram do Paseo Chil. Po drugiej stronie ulicy skarpa, z "przyklejonymi" do niej kilkoma domami. Jeszcze tylko trzeba się tam wdrapać. Człap, człap. Uff !!! Jestem na wzniesieniu. Oczom mym ukazuje się mało ciekawy krajobraz jakiegoś obszaru ruderalnego, porośniętego z rzadka opuncją i czymś tam jeszcze. Niewątpliwie miejsce spotkań lokalnej "śmietanki towarzyskiej" o czym świadczą liczne ślady. Co bardziej dogodne miejsca zajęte pod "apartamenty". Jakoś tak swojsko. Prawie tak jak u nas w takich miejscach. Tylko te krzaki jakieś inne. Jeszcze raz sprawdzam fragment ortofotomapy ze wskazówkami przesłany mi przez Marcosa Benito, który fotografował kraskę w tym miejscu 3 dni temu. Nie ulega wątpliwości.To tu.
|
Gdzieś tutaj kraska abisyńska podobno wylatuje na "szamanko" |
|
Jeden z "apartamentów" i to z jaką panoramą 😉 |
|
Zabudowa "afrykańska" z kluczowym, czerwonym domem |
Obchodzę to gruzowisko raz, drugi raz. Kraski nie ma. Nie ma też nikogo innego oprócz mnie, kto byłby zainteresowany skrzydlatym przybyszem z Afryki. No temu się akurat nie dziwię. Ptak siedzi (z nadzieją używam czasownika w czasie teraźniejszym) tu już od 14 stycznia. Pewnie wszyscy co mieli go zobaczyć - już go zobaczyli. Rozglądam się po okolicznych słupach z okablowaniem wszak na wielu zdjęciach z tego miejsca, kraska była właśnie fotografowana kiedy siedziała na drutach. Niestety. Ale Marcos zrobił jej zdjęcia na tle czerwonego budynku. Siedząc na jakimś kamieniu lampię się więc w tą czerwoną "afrykańską architekturę". Przy budynku prowadzi ścieżka - skrót, na której panuje dość duży ruch.
Mijają kolejne kwadranse. Pojawiła się jak zjawa. Nagle, nie wiadomo skąd. Zobaczyłem ją siedzącą na szczycie anteny telewizyjnej tegoż właśnie czerwonego budynku. Po jakiejś chwili ptak zaczął się przemieszczać siadając na szczytach masztów antenowych, wystających metalowych konstrukcjach, na krawędzi muru, ale ciągle w obrębie "afrykańskiej zabudowy". A że był mało płochliwy zrobienie fajnych zdjęć nie nastręczyło praktycznie żadnych trudności. Chyba też "odkryłem" dlaczego trzymała się tak chętnie tego czerwonego budynku. Ludzie przechodzący ścieżką wypłaszali "żywe białko", które zlatując na ziemię chwytała i konsumowała.
|
Kraska abisyńska (Coracias abyssinica). I już wtedy byłem szczęśliwy. Nie sądziłem, że będzie ... |
|
...aż tak, a nawet lepiej 😉. Kraska abisyńska (Coracias abyssinica) |
|
Kraska abisyńska (Coracias abyssinica) |
|
Kraska abisyńska (Coracias abyssinica) |
|
Kraska abisyńska (Coracias abyssinica). Portrecik ? Proszę bardzo. |
|
Kraska abisyńska (Coracias abyssynica). No to fruu na czerwony murek |
Zostawiam kraskę. Czas na zaplanowanie dalszego ciągu mojej "wyprawy". Ponieważ nie miałem wykupionego biletu powrotnego, a z kraską poszło mi dość łatwo, choć początki tego nie zapowiadały, postanowiłem zmierzyć się ponownie z .... niebieską ziębą z Gan Canarii czyli endemiczną ziębą czarnoczelną Fringilla polatzeki. Jak to mówią do trzech razy sztuka 😉.
Tą samą komunikacją publiczną powróciłem więc na lotnisko. Spokojnie opracowałem plan podróży powrotnej do Polski i dokonałem zakupu biletów. Mam trochę więcej niż dobę na zaliczenie zięby. Aby osiągnąć ten cel muszę dysponować na pewno kilkoma "narzędziami". Po pierwsze - samochód. W rejon obszaru piknikowego Llanos de La Pez co prawda kursują autobusy (13, 303, 305 szczegółów już nie sprawdzałem) no ale dla mnie samochód to też "hotel". Po drugie - przydałoby się nagranie głosu godowego tej zięby. Na xeno-canto nagrania ukryte. Pozostaje napisać do Eduardo Garcia del Rey z prośbą o pomoc. Po trzecie - zrobić drobne zakupy prowiantu, a przede wszystkim picia.
Czekam cierpliwie na lotnisku aż wybije odpowiednia godzina rozpoczynająca zaplanowaną "moją dobę" wypożyczenia samochodu. Poszło bardzo sprawnie i szybko. Pan z "CICAR" wręcza mi kluczyki od białej renówki. No to jazda w górę. Gwiaździste niebo wróży dobrą pogodę. Dojeżdżam do "picnic area". W świetle samochodowych lamp widzę porozstawiane namioty. No tak, przecież zaczyna się weekend. Zatrzymuję się na poboczu. Wpatrzony w niebo szybko zasypiam.
Poranek okazuje się być dość rześki. Eduardo przysłał mi nagranie. Niestety w aplikacji na iphona. Zgrałem więc z xeno-canto głos zięby modrej Fringilla teydea z Teneryfy. Przecież jeszcze nie tak dawno obie zięby były jednym gatunkiem. Tak wyposażony ruszyłem w kanaryjską sośninę obierając kierunek na Refugio Diaz Bertrana. Obszar ten zamieszkuje też "nasza" zięba Fringilla coelebs z podgatunku canarensis, odzywająca się dość podobnie jak endemiczne "niebieskie zięby". Zaraz za płaskim obszarem campingowym teren zaczyna się lekko wznosić i pojawiają się skupiska gęstych zakrzaczeń tworzonych przez m.in. lucernę drzewną (chyba). Słońce jeszcze nie dotarło w tą część zalesionych stoków. Stojąc w tej gęstwinie zaczynam odtwarzać śpiew zięby modrej. Po chwili słyszę blisko mnie głos. Takie sobie "bziakanie". Brązowawy ptak przelatuje w gęstwinie i znika. Myślę sobie pewnie samica zięby canarensis. Po chwili jednak wraca. Chodząc po ściółce cały czas odzywa się tym swoim "bziakaniem". Wreszcie mogę go sobie dokładniej obejrzeć. Od razu rzuca mi się w oczy masywny, szaroniebieski dziób. No to chyba jestem w domu 😀. To nie jest dziób "naszej" zięby. Po chwili ptak wskakuje na gałązkę krzewu pokazując kolorową biżuterię. Na lewej nóżce metal a nad nim żółty plastik, na prawej na dole fioletowa a nad nią czerwona obrączka plastikowa. W upierzeniu można było dostrzec niebieski odcień w niektórych jego partiach. No to już wszystko jasne. Samczyk zięby czarnoczelnej w wieku 2. Popatrzeliśmy jeszcze na siebie przez kilkanaście sekund po czym ptak się oddalił. Pewnie, szkoda, że nie jest to osobnik dorosły, ale nie ma co wybrzydzać 😊. Wreszcie zięba czarnoczelna trafia na moją listę. Eduardo napisał, że ptak był zaobrączkowany w rejonie zapory Los Hornos, a więc niedaleko stąd.
Słońce zaczyna oświetlać korony sosen, robi się ciepło. Słyszę śpiew zięby dochodzący z sosen rosnących niżej, może sto metrów od wcześniejszego miejsca. No, "mój" samczyk się rozśpiewał na całego.
|
Zięba czarnoczelna (Fringilla polatzeki) samiec w wieku 2 - pierwsze spotkanie
|
|
Zięba czarnoczelna (Fringilla polatzeki) samiec w wieku 2 już w słońcu
|
No cóż można powolutku wracać na wybrzeże. W Ayacata w lokalnym barze "Casa Melo" (to na parkingu przed tym lokalem "walczyłem o przetrwanie" podczas ostatniej próby zaliczenia zięby) funduję sobie w nagrodę skromny, lokalny, posiłek. Zupełnie na luzie zjeżdżam sobie malowniczą drogą nr w kierunku wybrzeża zatrzymując się co jakiś czas na podziwianie górskich krajobrazów. A naprawdę jest na czym oko zawiesić.
|
Lokalny specjał - ziemniaki w skórkach z pysznym sosem pomidorowym czyli Papas arrugás con mojo rojo |
|
Monumentalne skały z punktu widokowego de la Goleta: El Fraile i Roque Nublo
|
|
Ciąg dalszy pięknych widoczków cieszących oczy
|
etap III - Barcelona - 9 luty
Zaplanowałem powrót przez Barcelonę bo była szansa na zaliczenie jeszcze jednego gatunku, co prawda z mało szlachetnej kategorii C, ale mimo wszystko. Rozchodziło się o astrylda ciemnorzytnego Estrilda troglodytes, który zadomowił się w Putxet Parku. Miałem sporo czasu aby zaplanować przemieszczenie się na tą miejscówkę komunikacją publiczną. Sprawa okazała się banalnie prosta. Z lotniska autobusem nr 46 na Plaça d´Espanya, stamtąd 5 minutowy spacerek na drugą stronę placu czyli na Carrer de Tarragona, skąd odjeżdża autobus D40. Po 25 minutach jazdy wysiadam na przystanku Riera de Cassoles przy Plaça de Lesseps. Teraz przede mną kwadrans drałowania pod górkę. Docieram do bramy parku u wylotu Carrer d'Homer. Park nie jest duży, położony na wzniesieniu. Od razu kieruje się na podobno ulubione miejsce astryldów (41.408298, 2.142861). Piszę astryldów bo oprócz interesującego mnie astrylada ciemnorzytnego, występuje tu też, bardzo podobny, astryld falisty Estrilda astryld. Kontakt z astryldami nawiązuje bardzo szybko. Stado ptaków zlatuje się na puszczony głos z odtwarzacza. Bardzo ruchliwe, ciężko jest je uchwycić w obiektywie w taki sposób aby bez wątpienia określić z jakim gatunkiem mamy do czynienia. W końcu, za którymś podejściem, się to udaje. Przy astryldach udaje się też wypatrzeć parę raniuszków z podgatunku taiti, czubatkę oraz sosnówkę z podgatunku vieirae.
|
Putxet Park - jedno z wielu gniazd mnich nizinnych (Myiopsitta monachus) |
|
Putxet Park - jedna z kolonii lęgowych mnich nizinnych (Myiopsitta monachus) |
|
Mnichy nizinne (Myiopsitta monachus) przy gnieździe - nie ma szans na ciszę 😉 |
Schodzę w kierunku przystanku autobusowego przy Plaça de Lesseps. Rozpoczynam powrót do kraju. Nie udało się odhaczyć wszystkich zaplanowanych gatunków ale z tego co się udało jestem zadowolony. Adios España ! Hasta la proxima vez.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz